Słowa o dominacji z pewnością nie są na wyrost, jeśli weźmiemy pod uwagę przewagę, z jaką wrocławianie wygrali ligę. Nad drugim Złomrexem Włókniarzem Częstochowa mieli aż 10 punktów przewagi. To bardzo dużo. Ale wtedy trener Sparty Marek Cieślak miał drużynę, którą wspomina do dzisiaj. To była po prostu "paka". Wszystko tam działało jak w szwajcarskim zegarku. Zacznijmy od Jasona Crumpa, który był niekwestionowanym liderem. W tamtym sezonie Australijczyk zdobył też mistrzostwo świata. Co prawda czasami cierpiał na znany sobie syndrom słabszej formy po rundzie Grand Prix, ale wtedy kiedy trzeba było, lider dawał z siebie wszystko. Zresztą między nim a Cieślakiem zrodziła się wtedy przyjaźń. Panowie rozumieli się bez słów. Podobnie było z Jarosławem Hampelem, który był krajowym liderem Sparty. Wtedy jeszcze jako wschodząca gwiazda polskiego żużla, która marzyła o dogonieniu w hierarchii samego Tomasza Golloba. Na tym nie kończyła się konstelacja gwiazd. W drużynie był też Hans Andersen, który przeżywał najlepszy okres w swojej karierze. Do tego wszystkiego Kenneth Bjerre oraz dwójka Polaków - Piotr Świderski i Tomasz Gapinski.Nieźle wyglądała też formacja juniorska Sparty. W tamtym czasie jednym z młodzieżowców mógł być obcokrajowiec. Tę rolę w drużynie Cieślaka pełnił Nicolai Klindt. Za partnera miał Ronnie Jamrożego, który parę lat później zakończył karierę. Bez dwóch zdań natomiast Sparta miała mały dream team. Poza wszystkim trener miał też rękę do miejscowego toru. Z wrocławskiego owalu zrobił twierdzę trudną do zdobycia. Najczęściej bywało bowiem tak, że gospodarze lali niemiłosiernie drużyny gości. Niektórzy zarzucali nawet Cieślakowi, że ten preparuje tor. W każdym razie przyjezdni musieli być gotowi na wymagający i przyczepny tor. Taka nawierzchnia idealnie pasowała Crumpowi oraz duetowi Duńczykom. Nie od dziś wiadomo, że wymagające tory były też na rękę Hampelowi. Krótko mówiąc - wszystko skrojone na miarę potrzeb zespołu.Sezon 2006 ze srebrem skończył Włókniarz. Częstochowianie mogą mówić o sukcesie, bo chyba więcej i tak nie udałoby się ugrać. Greg Hancock, Sebastian Ułamek czy Ryan Sullivan to było zdecydowanie za mało na gwiazdy Sparty. A ten pamiętny rok we Wrocławiu wspomina się do dzisiaj. Prezes Andrzej Rusko od lat marzy o zdobyciu kolejnego złota, ale jeszcze nie udało mu się stworzyć tak silnej i dobrze zbilansowanej drużyny, jak w tamtym okresie. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź