O postawie dwóch weteranów - Runego Holty i Grzegorza Walaska - napisano już w zasadzie wszystko. Przyjechali tylko po to, by nie dostać kary. Chęci do jazdy nie mieli żadnej. Zbierali jedynie literki do programu albo byli zastępowani przez juniorów. W przypadku tego drugiego to już dobrze znana norma, bo robi tak przy okazji każdych zawodów, w których nie za bardzo chce mu się jeździć. Przyjechać na nie jednak musi, bo po pierwsze jest w gronie najskuteczniejszych w lidze, a po drugie za odmowę grozi mu kara finansowa. Tak więc przyjechał i oglądał rywalizację z parku maszyn. Najpierw dotknął taśmy, później rzekomo źle się poczuł i jeździli za niego gdańscy juniorzy. Rywale Holty i Walaska co prawda kontynuowali zawody, ale często w bardzo spokojnej, towarzyskiej atmosferze. Wielu nie ukrywało, że jedzie na rezerwowym sprzęcie. Nikt nie zabroni żużlowcom korzystać z maszyn drugiej kategorii przy takiej okazji, ale czy na pewno o to w tym chodzi? Większość uczestników niedzielnych zawodów sprawiała wrażenie obojętnych na to, czy będą pierwsi czy ostatni. W zasadzie tylko bieg finałowy był ostrą batalią, a walka o zwycięstwo toczyła się do samego końca. Wiele wyścigów z fazy zasadniczej odbywała się w sparingowym tempie. Może zmiana terminu? Pojawiło się sporo głosów dotyczących tego, że data zawodów była niefortunna. Duża część biorących udział w rywalizacji ma przed sobą najważniejsze rozstrzygnięcia sezonu 2021 i wolała po prostu nie złapać niepotrzebnej kontuzji, a przy okazji przetestować sprzęt. Dość niekorzystnie się złożyło, że ten turniej poprzedzał o kilka dni finał eWinner 1. Ligi, bo przez to niektórzy przyjechali po prostu na oficjalny rodzaj treningu. Najlepszym terminem na podobne zawody jest prawdopodobnie początek października, kiedy to wszystkie ligowe karty są już rozdane. Należy też zastanowić się nad sensem udziału niektórych żużlowców. Wspomniany Walasek, choć uprawniony do udziału, po prostu nie lubi takich turniejów. Nie zmuszajmy go więc do tego, niech zwyczajnie pojedzie ktoś inny. W stawce pierwszoligowych zawodników nie brakuje takich, którzy zaproszenie do oficjalnych mistrzostw ligi przyjmą z przysłowiowym pocałowaniem ręki. Walasek już swoje w karierze osiągnął i widocznie nie ma ochoty na więcej.