Józef Dworakowski, udziałowiec Fogo Unii Leszno powiedział kiedyś, że marzy mu się polski skład. Klub nigdy nie był tak blisko urzeczywistnienia tej wizji, jak w tym roku. Wystarczyło zatrzymać wychowanków: Bartosz Smektałę i Dominika Kuberę. Unia obu jednak odpuściła, kontraktując w zamian Jasona Doyle’a. Jedni to doceniają, pisząc, że to będzie piąte złoto, inni narzekają, dowodząc, że powstał zespół najemników. – Szkoda, że nikt nie zwraca uwagi na to, że Unia zmieniła się z powodu regulaminowej nowinki o konieczności posiadania zawodnika U-24. To przez to koncepcja z Polakami i wychowankami została odłożona ad acta – komentuje były menedżer Unii Sławomir Kryjom. Nasz ekspert uważa, że w obecnej sytuacji Unia zareagowała najlepiej, jak tylko mogła. – Leszczyńska hydra będzie miała pięć mocnych łbów i te dwa świeżo wyklute, juniorskie, będą miały większy komfort. Moim zdaniem prezesi dobrze to zbilansowali. Nie zazdroszczę menedżerom drużyn przeciwnych, którzy będą chcieli wystawiać przeciwko Unii rezerwę. Wystarczy sobie rozpisać meczowy program, żeby zrozumieć, co mam na myśli – stwierdza Kryjom. Były menedżer broni klub przed zarzutem, że stawia na najemników. Jego zdaniem Janusz Kołodziej i Emil Sajfutdinow są już tak długo i tak mocno zżyli się z Lesznem, że należy ich traktować jak swoich. Także młody Jaimon Lidsey odkąd tylko pojawił się w Polsce, jeździ w Fogo Unii. – Osobiście byłem zdziwiony odejściem Kubery i Smektały, ale nie przesadzajmy z tymi opowieściami o najemnikach. Poza tym więcej wiary w prezesa Piotra Rusieckiego, który od kilku lat tak to wszystko skład, że Unia już zdobyła cztery tytuły z rzędu. Po składzie na sezon 2021 widać, że w Lesznie celują w piąte złoto – kończy były menedżer Unii.