Ahonen przez wiele lat startów zyskał pseudonim "Maska", bo po pierwsze skakał jeszcze w erze charakterystycznych elementów zasłaniających twarz, a po drugie absolutnie nigdy nie było u niego widać złości czy radości. Zawsze był taki sam. Gdy wygrywał zawody, po prostu stał na podium bez jakiegokolwiek uśmiechu. Wielkiego Fina przypomina Jakub Miśkowiak, który jak na 20-latka jest oazą spokoju i również nie ma to u niego związku z wynikiem sportowym w danych zawodach. To bardzo wpływa na psychikę rywali, którzy widzą jak trudno Polaka złamać. Zapytaliśmy mentora i wujka młodego zawodnika o tę specyficzną cechę utalentowanego chłopaka. Jak się okazuje, nie jest to żadnym zaleceniem psychologa sportowego, a zwyczajnie efektem spokojnego usposobienia żużlowca. - Taka natura. Nie popada w zachwyt lub rozpacz. Sezon nie kończy się na jednych zawodach. Zwycięstwa oczywiście cieszą, ale bierzemy je na spokojnie. A jak jest porażka, to trudno. Przegrałem i tyle. Za tydzień mogę wygrać. Widać u niego chęć zwycięstwa, ale frustracji nie pokazuje - opisuje Robert Miśkowiak. Klasa rośnie, głowa zostaje spokojna W ostatnich miesiącach i tak już wielkie zainteresowanie zawodnikiem Eltrox Włókniarza wzrosło jeszcze bardziej. Kapitalnie jedzie w PGE Ekstralidze, czasami był najlepszy w swojej drużynie. A przecież mówimy o juniorze, który cały czas jeszcze się uczy. - Jest u nas spokój. Nie podniecamy się tym. Czasem człowiek jest zły po prostu, gdy nie wyjdzie tylko jeden start, tak jak w Stralsund. Szkoda, bo w sumie całe zawody dominował. Nie udało się wygrać tylko tego najważniejszego biegu. Chyba za bardzo z Wiktorem zajęli się walką między sobą. Nie ma co płakać, dużo czasu jeszcze zostało na odrobienie straty. Oby Mads nie był już taki szybki - śmieje się mistrz świata juniorów z 2004 roku. W pierwszym finale IMŚJ Polak nie miał sobie równych. Nawet gdy słabo startował (a działo się tak pięć razy na siedem biegów), z łatwością wyprzedzał rywali na trasie. Nie dał rady tylko w wyścigu finałowym, kiedy to uciekł mu Mads Hansen. Dla Miśkowiaka był to jednak pierwszy w życiu start na takiej nawierzchni. - Te tory odpowiadają Duńczykom, bo oni się na podobnych wychowali. Polacy rzadko na nich jeżdżą. Kuba de facto debiutował na tak czarnym torze. Sami nie wiedzieliśmy, jak będzie. Było jednak dobrze. Przed zawodami bralibyśmy ten wynik w ciemno - zakończył jego wujek.