Według naszych informacji Paweł Miesiąc chce 150 tysięcy złotych za podpis i 2,5 tysiąca złotych za punkt. O takiej kasie rozmawiał zarówno z Cellfast Wilkami Krosno, jak i Abramczyk Polonią Bydgoszcz. Temat Wilków już upadł, Polonii raczej już także. Ktoś powie, że Miesiąc jest pazerny. To jednak nieprawda. Jego problem polega na tym, że kluby w ostatnim oknie transferowym płaciły liderom od 150 do 200 tysięcy złotych za podpis i od 2,5 do 3 tysięcy za punkt. Praktycznie każdy klub ma dwóch, czy nawet trzech zawodników w tym przedziale. Nie ma jednak kasy na kolejnego. Szansą Miesiąca była Polonia? Każdy, kto chciałby zatrudnić Miesiąca, musiałby się wcześniej pozbyć jakiegoś drogiego zawodnika ze składu. Do tego musi być jednak uzasadniony powód. Kilka dni temu dużą szansą dla Miesiąca była Abramczyk Polonia Bydgoszcz. Raz, że Grzegorz Zengota w dołku, dwa, że Adrian Gała w szpitalu po wypadku. Jednak Polonia nie zamierzała się pozbywać żadnego z wymienionych żużlowców, a jedynie dołożyć Miesiąca do kadry. Jednak nie za 150 i 2,5. Wydaje się, że bydgoszczanie ostatecznie wezmą Dawida Lamparta, a Miesiąc będzie musiał czekać dalej. Motor trzyma go w pogotowiu Miesiącowi nie pozostaje już chyba nic innego, jak czekać na poważne tąpnięcie w którymś z klubów PGE Ekstraligi. W Motorze Lublin dali mu do zrozumienia, że nawet byliby nim zainteresowani, ale musi poczekać. Motor chce najpewniej zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja z Krzysztofem Buczkowskim. Jeśli ten nie zaskoczy, to wtedy rozważą Miesiąca. Zawodnik z braku sensownych opcji sam próbuje znaleźć sobie pracę. Dzwonił do prezesa Eltrox Włókniarza Częstochowa, gdzie kłopoty z formą ma Kacper Woryna. Z kolei we wtorek trenował w Grudziądzu. Wiadomo, że ZOOleszcz DPV Logistic GKM ma problem z Krzysztofem Kasprzakiem i Kennethem Bjerre. Miesiąc postraszył ich na treningu. Wkrótce okaże się, czy coś z tego wyjdzie. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź