Żużlowcy, tak jak inni sportowcy, w trakcie pandemii nie mogą normalnie trenować. Wielu z nich wybrało samotną jazdę na motocyklu motocrossowym. Okazuje się, że takie rozwiązanie mogło się skończyć nawet śmiercią. - Jeździłem po lasach, ludzie wyzywali. Jeździłem po drodze, dzwonili na policję. Znamy też wiele przypadków zawodników, którzy przez motocross stracili zdrowie. Sam miałem również niemiłe sytuacje, kiedy jeździliśmy po lasach, bo pomiędzy drzewami były porozwieszane stalowe linki na wysokości głowy - relacjonuje żużlowiec Unii Tarnów Michał Gruchalski w rozmowie z oficjalną stroną klubu. Takie linki stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo. Wpadnięcie w nie przy dużej prędkości może się skończyć niemiłymi konsekwencjami. Drużyny szybko na to zareagowały. W wielu kontraktach znalazły się zapisy o zakazie jazdy na motocyklach innych niż żużlowe. Zawodnicy jednak radzą sobie też z tym i wybierają rower. Jednak Gruchalski ma inny sposób. Woli sporty walki. - Na razie skupiam się na swoim sporcie, a MMA robię dla frajdy i dla fajnego treningu. Mam możliwości walczyć amatorsko, ale póki co żużel jest priorytetem. Chociaż słyszałem, że w MMA obecnie są wyższe stawki (śmiech) - przyznał. MP