Dariusz Ostafiński, Interia: Cellfast Wilki wygrały rundę zasadniczą eWinner 1. Ligi. Czy przeszło panu przez głowę, że za chwilę wygracie też play-off? Michał Finfa, menadżer Cellfast Wilków Krosno: Jesteśmy chwilę po historycznym wydarzeniu, jakim było wygranie rundy zasadniczej pierwszej ligi. Jeszcze się tym cieszmy, a z drugiej strony nasze myśli biegną już do meczu pierwszej rundy play-off ze Zdunek Wybrzeżem. Nad niczym innym się nie zastanawiamy. Naprawdę? Skupiamy się na Wybrzeżu. Pewnie, że chcemy wejść do finału i wygrać, bo taka jest idea sportu. Nie chciałbym jednak dyskutować o naszym awansie, ani o tym, co wtedy będzie, bo to przedwczesne. A jesteście w ogóle zainteresowani awansem, jesteście na to gotowi? To kwestia wielu wypadkowych, które muszą się na siebie nałożyć. Dziś nie możemy niczego jasno deklarować. Sukces sportowy wyprzedził organizacyjny? Tak. I to pomimo tego, że uważam, iż nasz klub jest jednym z lepiej zorganizowanych klubów w lidze. Wiem, z jakiego poziomu startował ten cały projekt. W jeden rok czy dwa nie da się zrobić wszystkiego tak, aby przeskoczyć dwie klasy rozrywkowe jednym ruchem, staramy się raczej wszystko planować z dużym wyprzedzeniem. Co chce pan powiedzieć? Nie wiem, czy dobrym pomysłem byłoby wchodzenie do Ekstraligi ze stadionem, który ma 3300 miejsc siedzących. Wiadomo, jak ważnym czynnikiem są przychody z dnia meczowego. Dodatkowo trzeba zadbać o komfort kibica na stadionie. Przy ewentualnej Ekstralidze przypuszczam, że zainteresowanie zwiększy się, a nasz obiekt na ten moment jest, jaki jest. Liczymy, że to wkrótce może się zmienić. Zastanawiam się też jednak, czy nie byłoby lepiej uzbroić się w cierpliwość i poczekać na trybunę na pierwszym łuku. Nie wiem, czy taka trybuna mogłaby powstać już tej zimy tak, żeby była gotowa na wiosnę. Jeśli tak, to mielibyśmy czynnik zachęcający do awansu. Zostawmy jednak dywagacje, skupmy się na wyniku sportowym. Na razie chcemy wygrać półfinał play-off z Wybrzeżem i pojechać w finale, to nasz priorytet. Równolegle toczą się rozmowy z miastem dotyczące infrastruktury. Jak wynik sportowy pozwoli, jak wygramy ligę, to wtedy będziemy myśleć. Do awansu jeszcze bardzo daleka i kręta droga. A skład na PGE Ekstraligę macie? Nie chcę teraz odpowiadać na takie pytania. Wiadomo, że po każdym awansie pewne zmiany są konieczne, ale na tym stwierdzeniu bym poprzestał. Są cztery zespoły walczące o awans, nie ma sensu uprzedzać faktów. Po 27:63 na inaugurację sezonu w Rybniku pewnie pan nie podejrzewał, że wygracie ligę. Skoro jednak to się udało, to tym bardziej teraz musicie zakładać różne scenariusze. Zawsze trzeba się szykować na różne warianty. Prawdopodobieństwo awansu na dziś wynosi 25 procent. Mamy cztery drużyny o bardzo podobnym potencjale. Na razie jedziemy i jesteśmy w pierwszej lidze, a po 3 października możemy rozmawiać o planach na zespół. A szansa na wygranie ligi przez Wilki jest większe niż 25 procent? Myślę, że dokładnie takie. To raz jeszcze zapytam o transfery na sezon 2021. Czy pracujecie nad przedłużeniem kontraktów z którymś z zawodników z obecnego składu? Uważam, że zawodnicy są zadowoleni z warunków, jakie u nas mają, a my z nich w większości przypadków też. Do konkretnych rozmów powinno dojść wkrótce. To jest jednak trudny temat. Polonia, Orzeł, Start czy Unia, a więc drużyny, które skończyły sezon, mają łatwiej i ja się nie dziwię, że tam od siódmej rano pracują nad kontraktami zawodników. My nie znamy odpowiedzi na kluczowe pytanie, czyli to, w jakiej lidze przyjdzie nam jeździć. Najprawdopodobniej będzie to pierwsza liga, ale jest zagrożenie Ekstraligą. Przy czym słowo zagrożenie należy wziąć w tym przypadku w cudzysłów. Nie boicie się, że zawodnicy wam uciekną? Powtórzę raz jeszcze ze nasi zawodnicy są zadowoleni i dziś nie wyobrażam sobie, aby ich myśli były skupione na tym, aby zmienić barwy klubowe. To w najlepszym razie się nie wzmocnicie. Skoro inni już działają, a wy jeszcze się do tego nie zabraliście. Zawsze jest takie zagrożenie, że inni zbiorą nam wszystko z rynku. Powtórzę natomiast raz jeszcze, że nie wydaje mi się, żeby było zagrożenie, że kogoś stracimy, że nasi będą chcieli zmieniać barwy. W tym sezonie transfery były patentem Wilków na przezwyciężenie kryzysu. Pierwsze transfery były reakcją na słabe przygotowanie do sezonu jednego zawodnika, którego automatycznie skreśliliśmy ze swoim planów. Mowa o Ljungu. W sprawie ruchów kadrowych działaliśmy jednak z dużą rozwagą. Przypomnę przypadek Szczepaniaka, który też był krytykowany za to, że jedzie słabo. Gdy wypożyczyliśmy Jeleniewskiego, padały hasła, dlaczego nie Szczepaniak. My jednak wierzyliśmy w Mateusza, wiedzieliśmy, że to jest inny przypadek niż ten Ljunga. Usiedliśmy, pogadaliśmy i znaleźliśmy rozwiązanie, dzięki któremu Szczepaniak wyszedł na prostą, a my znaleźliśmy się w tym miejscu, w którym jesteśmy. Słowem, stawiacie trafne diagnozy. Tak, bo z ostatnim transferem Kvecha to też nie było działanie na wariata, ani żaden transfer za pięć dwunasta. To było wypożyczenie szykowane od miesiąca. Monitorowaliśmy rynek, wiedząc, że kontuzja zawodnika U-24 może nam skomplikować sprawy. Szukaliśmy przy tym zawodnika, który nie tylko wskoczy w razie kłopotów Patryka Wojdyły, ale i będzie stanowił wartość dodaną. Chcieliśmy mieć pełnowartościowy skład, bo taki daje więcej stabilizacji. Miesiąc rozmawialiśmy z Falubazem, ustaliliśmy, w jakich okolicznościach możemy liczyć na wypożyczenie Kvecha i kiedy przyszedł ten dzień, to sfinalizowaliśmy zakup. W Bydgoszczy bez Kvecha byśmy nie wygrali. W play-off chcecie zaskoczyć rywali silnikami od Graversena? Teraz jest duże zróżnicowanie, gdy idzie o jednostki napędowe w boksach naszych zawodników. Każdy ma innego tunera. Flemming Graversen przypasował Mateuszowi Szczepaniakowi. Monitorujemy ten stan i jak będą potrzebne jakieś ruchy, to wymyślimy coś. Na razie nie widzę potrzeby, żeby temu czy innemu zawodnikowi wymieniać park maszyn. Temat współpracy z Graversenem jest. Ja sam miałem przyjemność przerabiać to we Włókniarzu, więc wiem, ile to znaczy. Czyli Graversen będzie dla juniorów? Tak, ale to też nie na teraz, ale na spokojnie. Mnie w przypadku juniorów martwią dwie rzeczy. Raz, że Bartosz Curzytek prawdopodobnie nie pomoże nam do końca sezonu. Dwa, że nasi świeżo licencjonowani zawodnicy, którzy zdali egzamin już nie będą mieli w tym roku szansy startować w DMPJ. Cóż Janik z Rydlewskim, czyli nasza podstawowa obecnie para, będą musieli wykazać się w końcówce sezonu.