Australia tęskni za czasami, w których reprezentanci tego kraju sięgali po tytuł Indywidualnego Mistrza Świata na żużlu. W XXI wieku na sam szczyt dotarli: Jason Crump (trzykrotnie) oraz po razie Chris Holder i Jason Doyle. Pozostali mistrzowie świata z Australii, to zdecydowanie bardziej zamierzchłe czasy (niektórzy nawet zdobywali złoto przed II wojną światową). Żużel. Max Fricke pójdzie w ślady największych? Fricke od lat jest wymieniany w gronie następców mistrzów. W końcu już w 2016 roku na torze w Gdańsku został indywidualnym mistrzem świata juniorów i do tej pory jest to jego największy sukces. Dla Australii zapisał się również złotymi zgłoskami w 2022 roku, wygrywając w duńskim Vojens Speedway of Nations w drużynie z Jackiem Holderem i Jasonem Doyle'em. W latach 2020-2023 Fricke rywalizował w cyklu Grand Prix jako stały uczestnik (wcześniej tylko w pojedynczych turniejach), najwyżej w końcowej klasyfikacji uplasował się w sezonie 2021, kiedy był ósmy. Przez ten czas wygrał dwa turnieje - w Toruniu (2020) oraz w Warszawie (2022). Stając na najwyższym stopniu w stolicy Polski zrobił to, czego nie udało się naszym reprezentantom, z mistrzem Bartoszem Zmarzlikiem na czele. Australijczyka w tegorocznym cyklu zabraknie, ponieważ nie otrzymał od organizatorów stałej dzikiej karty. Było to największe zaskoczenie, obok braku Macieja Janowskiego. W końcu Fricke przez cały rok jeździł solidnie, często plasując się w środku stawki. Zajął dziewiąte miejsce, więc niezły poziom utrzymywał. Zabrakło mu jednak błysku. Ten błysk być może pokaże po powrocie do mistrzostw świata. Będzie to jego priorytet na nadchodzący sezon. PGE Ekstraliga. Tam Max Fricke już jest gwiazdą Kangur szybko, bo już w wieku 20 lat, zadebiutował na torach PGE Ekstraligi w barwach ROW-u Rybnik i spisywał się nadspodziewanie dobrze (średnia 1,727). Rok później nieznacznie poprawił średnią (1,746). Po spadku rybniczan (dopingowa wpadka Grigorija Łaguty), na trzy lata przeszedł do Wrocławia, później na dwa kolejne do Zielonej Góry (drugi sezon w I lidze), a w kwietniu rozpocznie swój drugi rok startów w Grudziądzu. Długo w Polsce był traktowany jak zawodnik drugiej linii, za ciągnięcie drużyn odpowiedzialni byli inni. Zmieniło się to w momencie transferu do GKM-u. W Grudziądzu Fricke dostał gwiazdorski kontrakt. Sezon 2023 zagwarantował mu przychód w wysokości ponad 2,4 miliona złotych. W zbliżającym się sezonie może zarobić jeszcze więcej - ma kontrakt na poziomie 1,1 miliona złotych za podpis i 10 tysięcy złotych za punkt. Tylko Jason Doyle może odebrać mu tytuł lidera na liście płac, ponieważ Fricke przed rokiem zarobił więcej nawet od trzykrotnego mistrza świata Nickiego Pedersena. Przypomnijmy, że za karierę Australijczyka odpowiada menedżer Tomasz Gaszyński, który przez lata był menedżerem Tomasza Golloba. Z taką osobą u boku Fricke może jeszcze wiele osiągnąć.