Wojciech Kulak, Interia: Żyjemy w zwariowanych czasach. Za nami w Polsce najdziwniejsze święta ostatnich lat. Jak cała ta sytuacja związana z koronawirusem ma się u pana we Francji? Mathieu Tresarrieu, francuski żużlowiec: U nas również trwa w tej chwili druga fala pandemii. Mamy nowe restrykcje, zbliżone do tych na całym świecie. Nie zamierzam jednak na to narzekać, ponieważ mieszkam, jak i pracuję na wsi. Nie widuję się z wieloma ludźmi, a to minimalizuje ryzyko zakażenia się koronawirusem. Żużel we Francji traktowany jest zupełnie inaczej niż chociażby w Polsce. Jak wygląda pana typowy dzień? Pracuję jako hydraulik od poniedziałku do piątku. Po pracy znajduję czas na trening. Zazwyczaj jeżdżę na rowerze lub po prostu pracuję nad swoim ciałem. Poza tym sporo czasu spędzam przy swoich motocyklach, które przygotowuję na zawody. Weekend to czas na upragnione ściganie. Biorę udział zarówno w zawodach na długim torze, jak i startuję w klasycznej odmianie speedwaya. Jeżeli jesteśmy w temacie zmagań na długim torze, to w tej odmianie żużla jest pan prawdziwą gwiazdą. Złoto indywidualnych mistrzostw świata mówi samo za siebie. Chciałbym jednak zapytać o sukcesy w klasycznym speedwayu. Na swoim koncie mam wiele osiągnięć. W klasycznym żużlu przez osiem lat występowałem w silnej lidze angielskiej. W niej wraz z Ipswich Witches udało mi się wygrać turniej Premier League Fours. U siebie w ojczyźnie czterokrotnie zostawałem indywidualnym mistrzem kraju, a dwukrotnie sięgałem po złoto z drużyną. Jeździ pan w swojej ojczyźnie nie od dziś. Jak widzi pan przyszłość żużla we Francji? Żużel w naszym kraju stopniowo się rozwija. Dobitnie pokazało to utworzenie ligi żużlowej, dzięki której mamy większą liczbę startów. Niestety młodzi ludzie nie chcą za bardzo jeździć na żużlu, ponieważ łatwiej jest w tej chwili startować, chociażby na motocrossie. Liczymy jednak na to, że to zmieni się w najbliższym czasie. Od czterech lat prężnie działa związek, na jego czele stoi nowy prezes oraz kilka nowych osób. Wszyscy pracują nad polepszeniem się sytuacji. Ostatnio nawet mój brat Stephane otworzył specjalny sklep z motocyklami. Zamierza w nim sprzedawać między innymi sprzęt żużlowy, także dla dzieci. Ułatwi to niektórym rozpoczęcie przygody ze speedwayem i być może w przyszłości przyczyni się do odkrycia nowych talentów. Liga to najlepsze co mogło się wam przytrafić. Przybliży pan więcej szczegółów na temat jej funkcjonowania? Aktualnie w rozgrywkach ligowych uczestniczą cztery kluby. Niebawem być może pojawi ich się więcej. We Francji żużel jest zdecydowanie mniej popularny niż chociażby w Polsce. Najlepsi za swoją jazdę oczywiście dostają wynagrodzenie. Każdy zawodnik występujący w lidze ma podpisany kontrakt z klubem i otrzymuje pieniądze. Pandemia i cała ta otoczka z nią związana nie uderzyła w was wszystkich? Pytam głównie o finanse, bo one są podstawą w dzisiejszym sporcie. To są naprawdę ciężkie czasy, ale wbrew pozorom pandemia nie przeszkadza nam tutaj w uprawianiu tego sportu. Przynajmniej na chwilę możemy spotkać się i wspólnie potrenować. We Francji gorzej mają przedstawiciele sportów zespołowych. Myślę tu o amatorach grających w piłkę nożną czy rugby. Szczerze mówiąc, nie był to dla mnie zbyt duży problem, ponieważ nie jestem w pełni profesjonalnym zawodnikiem. Poza żużlem mam stałą pracę. Nie mam także zbyt wielu sponsorów, więc to wszystko związane z pandemią nie wpływa na mnie negatywnie. Ciekawi mnie temat frekwencji na zawodach organizowanych we Francji. Potrafi pan oszacować, ilu mniej więcej kibiców potrafi oglądać was w akcji? Zarówno tradycyjna odmiana żużla, jak i rywalizacja na długim torze mają problemy, by przyciągnąć ludzi na trybuny. Na ligę w normalnych czasach przychodzi zazwyczaj od 200 do 700 kibiców. Lepiej jest w różnego rodzaju zawodach międzynarodowych. Wtedy oglądać nas w akcji potrafi nawet 2500 fanów. Fajne liczby pojawiają się w longtracku. W Marmande na trybunach zasiadało już nawet 8000 osób. Od 2022 roku promotorem cyklu Speedway Grand Prix ma być Discovery. To doskonała szansa na organizację rund właśnie w takich krajach jak Francja. Na jakim obiekcie potencjalnie widziałby pan najlepszych zawodników świata? Fajnie byłoby mieć rundę Grand Prix we Francji, ale aktualnie żaden stadion żużlowy chyba nie spełni podstawowych wymagań. Być może szansą będzie organizacja imprezy na stadionie piłkarskim. Pamiętam, że 18 lat temu na Stade de France w Paryżu odbyły się pokazy motocyklowe, którego częścią były zawody żużlowe. Show było niesamowite, ale tor pozostawiał wiele do życzenia. Z typowo żużlowych obiektów wskazałbym chyba tylko jedynie Marmande. Nie ma tam ogromnych trybun, lecz jest to naprawdę świetne miejsce. Rok 2020 był dla was wszystkich niesamowicie wymagający. Jak pan podsumuje ostatnie miesiące? Sezon zacząłem od zwycięstwa w drużynowych mistrzostwach kraju w barwach La Reole. Ponadto zostałem mistrzem Europy w żużlu na trawie. Dodatkowo wziąłem udział w dwóch rundach Grand Prix na długim torze. W Morizes finiszowałem na drugiej pozycji. Rozczarowanie przyszło w Rzeszowie, gdzie zawody ukończyłem piąty. Na pewno mógłby być to lepszy rok. Nie kusi pana jazda w Polsce? Tak jak wcześniej wspomniałem - mam stałą pracę, rodzinę, dom i każdego miesiąca opłacam rachunki. Aktualnie jeżdżę tylko w weekendy, ponieważ w tygodniu wzywają obowiązki zawodowe. Byłem zawodowym żużlowcem w latach 2005-2013, ale startowałem tylko w Wielkiej Brytanii, bo tam byłem pewien, że otrzymam swoje pieniądze. Polacy pytali o mnie, ale nie mam funduszy, by ścigać się w waszym kraju. Podczas mojej przygody na Wyspach w pewnym okresie czasu miałem do dyspozycji tylko jeden motocykl. By jeździć w innych krajach, potrzebowałbym lepszego zaplecza sprzętowego. Pytałem Davida Bellego o opinie o Polsce i powiedział mi, że jest tam w porządku. Inni zawodnicy ostrzegli mnie jednak przed niewypłacalnością polskich klubów. Naprawdę chciałbym zdobywać punkty w waszym kraju, ale obawiam się, że nie będę miał za co opłacać rachunków, ponieważ może okazać się, że polski klub wypłaci mi na przykład tylko połowę wynagrodzenia. To może powrót do Wielkiej Brytanii? Polacy ograniczyli ostatnio zawodnikom starty w ligach zagranicznych. Być może dzięki temu znajdzie się tam miejsce dla pana. Nie zamierzam wracać do Wielkiej Brytanii. Słyszałem o nowych regulacjach w polskich ligach. Według mnie nie jest to dobra informacja dla całego światowego żużla. Oczywiście to tylko moja opinia. Na sam koniec zapytam o sezon 2021. Jakie są pana główne cele i gdzie zamierza pan startować? Przyszły sezon trochę odpuszczę. Wszystko za sprawą budowy nowego domu. Nie będzie mnie na torze tak często jak w latach ubiegłych. Na pełne obroty powrócę w 2022 roku. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!