Wielkimi krokami zbliżamy się do rozpoczęcia zmagań w PGE Ekstralidze. Na torze pojawiły się już wszystkie zespoły, za którymi większa lub mniejsza ilość przejechanych treningowych kółek. Jeszcze kilka tygodni temu nie było jednak tak kolorowo. Gdy jedni z niepokojem spoglądali w niebo, inni szukali jazdy w innych krajach. Do grona tych drugich należy między innymi Mateusz Tonder. Młody zawodnik Falubazu zdecydował się wyjechać za granicę, przez co na motocykl wsiadł zdecydowanie szybciej niż jego zespołowi koledzy i ligowi rywale. 21-latek całkiem niedawno podzielił się szczegółami swojej wyprawy ze słuchaczami Magazynu Żużlowego na antenie Radia Zachód. - Pomysł spontanicznie wpadł mi do głowy. Dostałem zgodę z klubu od trenera Piotra Żyto i nie było większych problemów. Ogromne podziękowania należą się również mojemu sponsorowi, Marcinowi za pomoc w zorganizowaniu tego wyjazdu. Byłem tak głodny tej jazdy po zimie, że po prostu nie wytrzymałem i postanowiłem, że wsiadamy w busa i jedziemy trenować. Przed wyjazdem musieliśmy zrobić testy na obecność koronawirusa. Na szczęście dostaliśmy negatywne wyniki, więc wszyscy mogliśmy jechać. Niemal natychmiast po otrzymaniu wyników ruszyliśmy w trasę - oznajmił. Za reprezentantem zielonogórskiego klubu kilka intensywnych dni. Co ciekawe, udało mu się pojeździć w dwóch krajach. - Na torze dziennie spędzałem po kilka godzin. Robiłem średnio nawet dziesięć wyjazdów. Wziąłem ze sobą dwa motocykle i dwa silniki. Było świetnie, odhaczyłem dwa nowe tory. Co prawda w Krsko były lekkie fale, ale dało się jechać. To naprawdę fajny obiekt do ścigania. Poza tym na jeden dzień wyskoczyliśmy do Gorican. Tam z kolei był trochę krótszy i techniczny tor, ale również dobrze przygotowany. Lekko się odsypywał, ale nie było żadnych dziur czy kolein. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem już trochę wjechany w ten sezon. Najpierw walka o skład Treningowe jazdy powoli dobiegają końca. W kwietniu odbędą się pierwsze spotkania o stawkę. Mateusz Tonder odlicza dni do rozpoczęcia poważnego ścigania i ma nadzieję, że uda mu się wywalczyć miejsce w składzie Falubazu. Poza nim liczą na to także Damian Pawliczak i Jan Kvech, czyli jego główni konkurenci. - Staram się o tym nie myśleć i robię swoje. Uważam, że jestem dobrze przygotowany, bo jestem po pierwszych jazdach. Kondycyjnie jest dobrze. Jeśli chodzi o sprzęt, to dopiero niedługo odbiorę nowe silniki i wtedy zobaczę jak to wszystko będzie się spisywać. Na ten sezon będę miał pięć silników, więc będzie w czym wybierać. Zobaczymy jak to wszystko spisze się na torze - zakończył 21-latek. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź