Finał eliminacji do Grand Prix 2022 był dla Żarnowicy największą imprezą żużlową w historii tego miasta. Zawody przyciągnęły mnóstwo kibiców, którzy takich nazwisk jak w sobotę zbyt często na żywo nie oglądają. W słowackiej miejscowości pojawiło się także kilka znanych osób spoza żużla, które przyjechały z racji współpracy z jakimś zawodnikiem lub po prostu towarzysko. W parku maszyn był na przykład Marcin Gortat, od jakiegoś czasu będący w teamie Rohana Tungate'a, australijskiego żużlowca Unii Tarnów. - Mi się podobało. To dużo znaczy dla miejscowego klubu, że takie zawody się odbyły. Umówmy się, słowacki żużel do najmocniejszych nie należy. Brak zawodników oraz stadionów, zwłaszcza takich na 10-15 tysięcy ludzi. Dobrze, że takie zawody udało się w Żarnowicy zorganizować. Dla mnie był to pierwszy pobyt w tym miejscu i naprawdę miałem same pozytywne odczucia - mówił nam po zawodach koszykarz, który w swojej karierze grał między innymi w Orlando Magic, Phoenix Suns, Washington Wizards czy Los Angeles Clippers. On latał pod koszem, Tungate latał nad torem Jedynym złym wspomnieniem dla Gortata z pobytu w Żarnowicy będzie z pewnością upadek jego zawodnika. Tungate w jednym biegów trafił na koleinę na drugim łuku i wystrzelił w powietrze niczym z katapulty. Upadek wyglądał bardzo niebezpiecznie, a żużlowiec przez chwilę nie podnosił się z toru. Na szczęście, po chwili wstał. Samego turnieju nie zaliczy jednak do udanych. Podobnie, jak osoby, które przygotowywały wspomnianą nawierzchnię. Była niezwykle zdradliwa i momentami wręcz zagrażała zdrowiu uczestników. W PGE Ekstralidze zapewne zawody by wstrzymano i na tor wyjechałby ciężki sprzęt. Tak długo równałby problematyczne miejsca, aż koleiny by zniknęły. W zawodch takich jak te w Żarnowicy trzeba niemniej jechać na tym, co jest. - Niestety, Rohan się o tym boleśnie przekonał. Ja sam po takich zawodach dużo się też nauczyłem. Wszyscy dookoła powtarzali mi, że taki właśnie jest ten sport. Tungate jest bardzo obolały. Był wściekły, ja zresztą też. Szkoda, ale takie życie. GP jeszcze zaatakujemy - zakończył Marcin Gortat.