Walka o tytuł indywidualnego mistrza świata po raz pierwszy zagościła w Malilli 16 lat temu. Szwedzka wioska wyparła z kalendarza cyklu Grand Prix turniej w Goeteborgu. Pierwszym historycznym zwycięzcą tamtejszej rundy został Jason Crump, jednak prawdziwie legendarna miała okazać się dopiero druga odsłona turnieju Grand Prix w tym miejscu - w sezonie 2006 doszło tam do symbolicznego przekazania pałeczki w sztafecie pokoleń. Z cyklem oficjalnie pożegnał się legendarny Tony Rickardsson, a swój pierwszy w karierze turniej wygrał jego rodak - 26-letni wówczas Andreas Jonsson. Duża Hampela i zdarte gardło Olkowicza Na wysłuchanie w tym miejscu Mazurka Dąbrowskiego musieliśmy poczekać. Serię polskich zwycięstw w Malilli otworzył Tomasz Gollob w 2009, rok później - w sezonie, w którym bydgoszczanin zdobył wreszcie upragniony tytuł mistrza świata - na najwyższym stopniu podium szwedzkiej rundy stanął Rune Holta - Norweg z polską licencję. Najbardziej legendarnym z polskich triumfów na szwedzkiej ziemi pozostaje jednak wciąż szarża Hampela na ostatnim łuku finałowego wyścigu w sezonie 2011. Komentujący te zawody Piotr Olkowicz tak bardzo wciągnął się w walkę Polaka z Jonssonem, że transmisję kończył ze zdartym gardłem. Umarł król, niech żyje król Serię 4 z rzędu Mazurków Dąbrowskiego zakończył ten sam zawodnik, który ją rozpoczął. 8 września 2012 roku kibice zgromadzeni na G&B Stadium obejrzeli ostatni wygrany turniej Grand Prix w karierze Tomasza Golloba. Legendarny żużlowiec pożegnał się z cyklem dopiero rok później, jednak nigdy nie udało mu się już stanąć na najwyższym stopniu podium w którejś z rund. Na kolejny triumf Polaka musieliśmy czekać aż 5 lat - takie sukcesy smakują podobno najlepiej. Trzeba jednak przyznać, że wyścig finałowy sezonu 2017 był tak cudowny, że większość kibiców byłaby nim zachwycona nawet gdyby odbył się 5 minut po sukcesie Golloba. Z polsko-szwedzkiej batalii - stanął pod taśmą z Jonssonem, Lindgrenem i Janowskim - Zmarzlik wyszedł wówczas w najpiękniejszym stylu - cudowną szarżą na ostatnim wirażu zapewnił sobie pierwszą wygraną rundę Grand Prix w karierze. Ostatnia szansa Janowskiego Czwarty przed cztery laty kapitan Betard Sparty Wrocław ani myśli o tym, by w sobotę znaleźć się poza podium. Dwa turnieje w Lublinie okazały się dla niego co prawda zupełną klapą, jednak tym razem to on może czuć się na torze jak gospodarz - od 2016 reprezentuje w lidze szwedzkiej miejscową Dackarnę. Janowski z pewnością zamierza godnie ugościć Bartosza Zmarzlika i pokazać rywalowi, że mimo słabej formy wciąż jest w stanie walczyć z nim o tytuł indywidualnego mistrza świata. Oby tylko nasi reprezentanci udowadniali sobie wyższość wyłącznie na torze, a nie - jak przed laty Zagar i Pedersen - przy użyciu pięści i wyzwisk. To właśnie w Malilli oglądaliśmy niechlubną kłótnię obu zawodników poprzedzoną upadkiem Zagara, kopnięciem go w krocze przez Pedersena i próbą przejechania przez Duńczyka jednego ze słoweńskich mechaników.