Maksym Drabik po ubiegłorocznym finale PGE Ekstraligi (we wrześniu 2019), w trakcie kontroli antydopingowej, przyznał się do przyjęcia niedozwolonej wlewki witaminowej. Dopiero w styczniu tego roku sprawa wyszła na jaw, a od kilku miesięcy trwają formalne przepychanki między Łukaszem Klimczykiem, mecenasem zawodnika, a polską antydopingówką. W minionym tygodniu Trybunał Arbitrażowy przy PKOl oddalił jednak odwołanie Drabika w sprawie wstecznego TUE i POLADA podjęła decyzję o tymczasowym zawieszeniu żużlowca. Wyjaśnijmy, że mecenas Klimczyk zabiegał o przyznanie wstecznego TUE, bo to uzasadniałoby przyjęcie niedozwolonej kroplówki. Zresztą obrońca Drabika od początku przekonuje, że jego klient złamał procedury z powodu przewlekłych problemów i dla ratowania zdrowia. Trybunał nie przychylił się jednak do tej interpretacji, a POLADA już zawiesiła zawodnika. To jednak nie kończy sprawy. Wciąż otwarta pozostaje odpowiedź na pytanie, jak długo to zawieszenie potrwa? POLADA w tej chwili kompletuje i kataloguje materiał. Jak już to zrobi formalnie, to postawi zarzut, a potem będzie czekać na odpowiedź zawodnika. Z naszych informacji wynika, że propozycja startowa to 4-letnie zawieszenie. Drabik może liczyć jednak na taryfę ulgową. Na jego korzyść przemawia fakt, że przyznał się do przyjęcia kary, co oznacza, że realnie grożą mu 2 lata. Inna sprawa, że podobne przewinienia były przez antydopingówkę karane zawieszeniem na okres 16 bądź 18 miesięcy. Jak dowiadujemy się w POLADA praktycznie w ciemno można założyć, że w 2021 roku zawodnik Betard Sparty Wrocław nie pojawi się na żużlowych torach. À propos 2022 roku sprawa jest otwarta. Nikt w antydopingówce nie zamierza niszczyć kariery żużlowca, więc nie można wykluczyć, że ostateczny wyrok będzie skrojony tak, by zawodnik był gotowy do jazdy na start sezonu 2022. Na razie jednak to bardzo odległa perspektywa.