Przypomnijmy, że kłopoty żużlowca rozpoczęły się pod koniec sezonu 2019, kiedy to wpadł podczas kontroli dopingowej przy okazji finałowego meczu PGE Ekstraligi pomiędzy Fogo Unią Leszno a Betard Spartą. W organizmie żużlowca wrocławskiej drużyny co prawda nie wykryto żadnych substancji zakazanych, ale sam zainteresowany przyznał się do przyjęcia wlewu witaminowego, którego objętość przekraczała dozwoloną dawkę. Sprawa związana z potencjalnym zawieszeniem 23-latka ciągnęła się przez długie miesiące. Ostatecznie zawodnik przejechał nawet całe ubiegłoroczne rozgrywki. Sprawiedliwość dopadła go w lutym 2021, kiedy to POLADA postanowiła o rocznym zawieszeniu. Liczyło się one od 30 października 2020. Jak się później okazało, nie był to jeszcze koniec kłopotów Drabika. Odwołanie od decyzji złożyła Polska Agencja Antydopingowa. Na całe szczęście dla żużlowca zostało one oddalone. Co więcej, na podobny krok nie zdecydowały się FIM, MKOl oraz WADA. Dla byłego reprezentanta Betard Sparty oznacza to, iż już bez przeszkód może wyjechać na tor 30 sierpnia. Do 30 października 23-latek nie wystartuje jednak w żadnych oficjalnych zawodach, gdyż dopiero tego dnia kończy się roczne zawieszenie. Oczywiście nie zniechęci to klubów do walki o jego osobę. Przypomnijmy, że Drabik idealnie pasowałby do większości klubów z PGE Ekstraligi z racji względnie młodego wieku. Przed nim jeszcze rok jazdy na pozycji U-24. Nie zdziwi nas zatem fakt, jeśli znajduje się on na liście życzeń większości drużyn pomimo straconego obecnie trwającego sezonu. Jeszcze większe kłopoty niż zawodnik ma były klubowy lekarz Betard Sparty - Bartosz Badeński. Otrzymał on z kolei czteroletnie zawieszenie. Co prawda odwołał się od wyroku, ale broni się sam, ponieważ we Wrocławiu już nie pracuje.