Tomasz Gollob 23 kwietnia 2017 roku miał wypadek na torze motocrossowym w Chełmnie. Były mistrz świata na żużlu został sparaliżowany, co wiązało się z natychmiastowym zakończeniem kariery. Wciąż się nie poddaje, tylko walczy o powrót do zdrowia. - Po wypadku czułem się, jakbym zderzył się z czołgiem, albo z czymś bardzo dużym. Minęły cztery lata, jest progres, zaczynam się w miarę normalnie poruszać. Dochodzę do sprawności, która jest możliwa. Zadaje mi to strasznie dużo czasu i wysiłku. Walczę z bólem - wyznał legedarny polski żużlowiec w programie "Trzeci wiraż", przepytany przez Marcina Majewskiego na nSport+. Jest poprawa. - Jest duża różnica pomiędzy tym, co było cztery lata temu a co jest teraz. Człowiek mający problemy cieszy się z każdej rzeczy, która drgnie i się rozwija w nogach czy zepsutym organizmie. Bardzo dobrze czuję swoje nogi - prawą i lewą, stopy, palce. To jest rzecz, której cztery lata temu nie czułem. Przy tym towarzyszą potężne bóle, one są odpowiednikiem tego, co się wydarzyło. Doktorzy mówią "bardzo dobrze, że to boli, bo to znaczy, że to żyje". Ze strajności w skrajność. Nie można tego zmierzyć żadną miarą, ból towarzyszy mi codziennie. Największy w nocy czy nad ranem. Co się wtedy dzieje, to rzecz nie do wytłumaczenia - dodał. Informacja o wypadku Golloba spadła na wszystkich jak grom z jasnego nieba. Szczególnie w szoku musiała być jego mama. Jak ona radzi sobie w tej sytuacji? - Jak każda mama na pewno odbiera to po swojemu. To wielka tragedia dla rodziny, dlatego że nie było to wpisane w moje sportowe CV. Przyznam też, że nie byłem na to przygotowany. Motocross jest dyscypliną, którą kochałem, myślałem, że mogę większej kontuzji nabawić się tylko na żużlu, natomiast nie na motocrossie. To się jednak stało. Mama wiedziała, czym się od dziecka zajmuję. Wszystko co robiłem, było na krawędzi wytrzymałości - stwierdził 49-latek. - Mama mocno przeżyła każdą moją kontuzję. Przeżyła z nami wiele przygód. Nie ma człowieka, który jest odporny na wszystko. Pewnie sporo się napłakała. Są sytuacje, kiedy można uronić łzy. Myślę, że moje pierwsze miesiące w szpitalu, to był czas, gdzie łzy płynęły same. Budząc się w nocy czy nad ranem, poduszka była bardzo mokra każdego dnia - zaznaczył. Każdy człowiek ma marzenia. - Moim marzeniem - gdyby była taka możliwość - jest naprawienie tej zepsutej we mnie części. Jestem gotowy to zrobić, to takie marzenie z myśleniem "a może się uda". Jak wiemy, jeszcze nikt nie zrobił czegoś podobnego - zaznaczył Gollob. - Gdybym chociaż trochę naprawił swoje ciało, to marzę o tym, żeby przejechać się motocyklem. Chciałbym wrócić do jeżdżenia, może nie na 100 procent, ale chciałbym włożyć w to 50 procent możliwości oraz energii. Brakuje mi jazdy na motocyklu. Od czwartego roku życia jeździłem na motocyklach, brałem udział w różnych dyscyplinach - podsumował. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!