W środę mamy poznać następcę Marka Cieślaka w reprezentacji Polski. Niemal na na pewno, zresztą zgodnie z oczekiwaniami trenerem biało-czerwonych zostanie Rafał Dobrucki. Zastanawiamy się, czy wraz z nowym rozdaniem do kadry powrócą ubiegłoroczni buntownicy. Przede wszystkim Maciej Janowski i Piotr Pawlicki, którzy rzucając słynne już L-4 nie tylko nieelegancko potraktowali doświadczonego szkoleniowca, lecz później z ich ust nigdy nie padło słowo przepraszam. Obaj żużlowcy mają szczęście, bo Dobrucki nie należy do osób konfliktowych i raczej da im drugą szansę. Sam wystąpi, żeby zawodników odwiesić i dać im kredyt zaufania. Wyjdzie z założenia, że swoje odcierpieli, a klasa sportowa predestynuje ich do tego, żeby ten kewlar z Orzełkiem z powodzeniem dalej przywdziewać. Warto też zadać sobie pytanie, czy na dłuższą metę takie obrażanie się w ogóle nam się opłaca. Złoto SoN, do którego wystawiamy trzech żużlowców w konfiguracji – dwóch seniorów i młodzieżowiec znów nam sprzątnęli Rosjanie. A jeśli popatrzymy na listę powołań, to obracamy się w wąskim kręgu nazwisk. Chociaż czuję, że teraz się to zmieni. Rafał będzie się nosił z zamiarem odmłodzenia kadry. Spróbuje przychylniejszym okiem zerknąć na pokolenie w okolicach U21. Niedawni juniorzy wejdą szerszą ławą i będą naciskali obecnych wyjadaczy z abonamentem na reprezentowanie naszego kraju. Wyjdzie nam to wyłącznie na plus, nie będzie siadania na laurach. Dominik Kubera, albo Bartosz Smektała udowadniają na każdym kroku, że na pustynię w polskim żużlu się nie zapowiada. Ciągle żyjemy nadzieją, że DPŚ ponownie zagości w kalendarzu sportu żużlowego i wtedy ten przegląd sił, porównań do innych nacji będzie szerszy. Mecze towarzyskie w żadnym wypadku nie zastąpią nam tego turnieju, który był solą międzynarodowych zawodów drużynowych. Trudno bowiem uciec od przekonania, że zawodnikom pokroju Pawlickiego, czy Janowskiego bardziej będzie zależeć na pokazaniu się w turniejach indywidualnych. Żeby tam coś osiągnąć, a przy okazji zaliczyć więcej imprez. Zwłaszcza temu pierwszemu, bo drugi radzi sobie w Grand Prix i nie zanosi się, żeby miał z cyklu wylecieć. Taka transakcja wiązana.