Dochodziły mnie różne głosy już w trakcie sezonu. Ludzie skarżą się, że Jerzy Kanclerz nie wszystkich docenia. Za tę samą rzecz jeden jest chwalony, a inni niezauważany. To zawsze będzie powodować konflikty. Ja wiem, że to jest klub rodzinny. Nie ma jednak więzi między wszystkimi, którzy dla klubu działają. Jeśli chodzi o aspekt sportowy, to też jest trochę do poprawy. Widać to po nagraniach z parku maszyn. Nie ma zgrania. Spójrzmy, jak zachowuje się choćby Tarasienko. Jak tylko ktoś zrobi coś, co mu się nie podoba, od razu po zjeździe z toru są jakieś problemy. Gesty, niepotrzebne rozmowy. To bardzo czytelne i łatwo dostrzegalne. Drużyna przygotowuje się do bardzo ważnego spotkania. Sam prezes mówi, że to mecz sezonu. Tymczasem towarzystwo wyjeżdża sobie na Grand Prix do Malilli. Co ci zawodnicy mają myśleć? Skoro GP było w sobotę, to panowie działacze musieli jechać już w piątek. Słyszałem plotki, że wyjechali nawet w czwartek, bo przygotowywano imprezę z okazji jubileuszu. Nie byłoby problemu, gdyby pojechał tam sam prezes Kanclerz. Ale ktoś powinien był zostać i pilnować przygotowań do meczu. Spójrzmy, co zrobił GKM i jaki to dało efekt. Jeden jechał za drugiego. Zespół wygrał, choć faworytem nie był. Nie przystoi robić takich rzeczy, jak jest się prezesem klubu. Jeżdżenie i popisywanie się rekordami, a drużyna zostaje sama. Coś podobnego do Lindgrena. W barwach Włókniarza zawodził, a w GP jedzie świetnie. Najważniejszy jest własny interes. Osobną kwestią jest syn pana Kanclerza w roli menedżera. Zewsząd słychać, że autorytetem to on dla zawodników nie jest. Za krótko w tym siedzi, żeby być. Jeśli chcą awansować do PGE Ekstraligi, to naprawdę musi ich prowadzić ktoś z doświadczeniem. Zadania menedżera są naprawdę poważne. Poza tym on musi być tak zwanym cwaniakiem. Tego mi w Polonii brakuje. Warto wspomnieć o obiecanych rozliczeniach kwartalnych pana Kanclerza, które deklarował przedstawiać. Oczywiście słowa rzucone na wiatr. Zaklinał się, że będzie transparentny i wszystkie otrzymane środki będą wykazywane. Tymczasem cisza, jak makiem zasiał. Nie widać, nie słychać. Wśród kibiców ten temat się często pojawia. Obietnica nie została zrealizowana, więc to naprawdę poważna sprawa. Jak nie ma oficjalnego rozliczenia, to potem powstają plotki. To samo z turniejem "Asy dla Golloba". Delikatna sprawa, bo chodzi o Tomka. Niemniej ludzie po zawodach dopytywali, gdzie jest rozliczenie. Mieli prawo, bo przecież oni też dawali pieniądze. Była zbiórka na Ninę Słupską i tam wszystko było widoczne. Kto, ile wpłacił i kiedy. Przy "Asach dla Golloba" była cisza.