Piotr Szymański zrobił szach-mat. Przewodniczący GKSŻ nie przychylił się do wniosku większości prezesów eWinner 1. Ligi, którzy bardzo chcieli przełożenia startu rozgrywek przynajmniej o miesiąc, aby dać sobie szansę na wpuszczenie na stadiony kibiców. Tą decyzją pokazał kto tu rządzi i, że nie będzie tańczył, tak jak mu inni zagrają. Czekanie nie miało najmniejszego sensu. Później znów zastanawialibyśmy, czy nie warto zagrać na zwłokę kolejnych trzydziestu dni. I tak w koło Macieju. A perspektywy na to, że za chwilę coś się zmieni na korzyść, jeśli chodzi o pandemię wyglądają marnie. Obawiam się, że może być jeszcze gorzej i w najczarniejszym scenariuszu, to rząd pozamyka nam stadiony na cztery spusty. A wtedy nie obejrzymy zawodów nawet w telewizji. Niestety świat już jest tak ulepiony, że nigdy nie uda nam się zadowolić wszystkich. Dużo do powiedzenia miała zapewne stacja posiadająca prawa do pokazywania PGE Ekstraligi i eWinner 1. Ligi. Poszło hasło, jeżeli jedna liga rusza w terminie, to druga też. Zachowana zostaje spójność produktu, którym dysponuje się ofercie programowej. Ten aspekt na pewno był ważny i dla GKSŻ ażeby nie wyłamywać się z wcześniejszych ustaleń. Na lekką obsuwę pozwolono 2. LŻ. Tam są trzy ekipy zagraniczne. I tu zmierzymy się z poważna zagwozdką, gdy pozamykane zostaną granice, a zawodnicy będą zobligowani np. po jej przekroczeniu odbyć kwarantannę. Wybrnąć z tego nie będzie tak prosto. Rysuje nam się wizja dużego chaosu na tym szczeblu. Generalnie jednak osobiście jest za tym, aby wszystkie poziomy rozgrywkowe przystępowały do rywalizacji w tym samym momencie. Jazda bez kibiców stwarza możliwości dowolnego manewrowania datami na wypadek przekładania zawodów z powodu kiepskiej aury. Nie będzie krzywdy z terminami w środku tygodnia, bo zawsze na szybko coś znajdziemy. Łatwiej potem ten sezon nadgonić. Z kibicami tej gimnastyki byłoby więcej. Choć oczywiście zadaję sobie sprawę, że jest to marnej jakości plus. Na koniec parę dosadnych słów o nabywcach karnetów, a także o tych, którzy jest wypuścili do sprzedaży jeszcze w 2020 roku. Aż prosiłoby im się zakrzyczeć w twarz - a nie mówiliśmy! Od początku było jasne, że nie ma co spieszyć się z ich dystrybucją. Wiedział to każdy, tylko nie prezesi. No to teraz cierp ciało, jak ci się chciało Niby powinniśmy być mądrzejsi o doświadczenia z zeszłego sezonu, że pandemia cudownie nie rozpłynie się w powietrzu i naprawdę nie będzie trudno wyrokować co przyniesie początek 2021 roku. Tu nie trzeba było nazywać się Sherlockiem Holmesem, aby to wybadać. Wystarczyło zachować odrobinę zdrowego rozsądku i wstrzymać się ze sprzedażą karnetów np. do połowy lutego. Kluby teraz będą się drapać po głowie co z tym fantem zrobić, a kibice wściekać, bo wejściówka będzie leżeć na półce. Zacznie się jak to u Polaka mądrego po szkodzie ogólnonarodowa burza mózgów. Ale jak znam życie to tej kasy z karnetów już dawno w klubowych kasach nie uświadczy. Prezesi zacierali rączki w listopadzie, właśnie wtedy jest mnóstwo innych, pilnych rzeczy, na które trzeba było pieniążki wydać. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź