Jestem zniesmaczony Facebookowym wpisem prezesa Moje Bermudy Stali Gorzów - Marka Grzyba, który po półfinałowej porażce z Motorem Lublin wyżył się na arbitrze spotkania - Arturze Kuśmierzu. Zasugerował w nim, że sędzia dopuścił się kardynalnych błędów i przez to jego drużyna przegrała. Między wierszami zarzucił mu, że wypaczył rezultat spotkania. Panie Marku, nie pierwszy raz ciśnie pan na grubo po bandzie. Wy ten mecz u siebie przerżnęliście (41:49), bo byliście gorsi. Mieliście genialnego Zmarzlika, kawałek Thomsena i tyle. Niech pan spojrzy lustro, następnie do swojego parku maszyn, później zerknie w program i na końcu zabiera głos. Prezes Stali już nieraz odlatywał w kosmos, grzał się, wychylał, a potem nadziewał na soczystą kontrę. Oskarżenia wycelowane w sędziego Kuśmierza były mocne. Na szczęście trochę się pan zreflektował i notka zniknęła. Z drugiej strony w internecie nic nie ginie. Motor był lepszy, dlatego pewnie zwyciężył. Stal niech się cieszy, że w końcówce wyciągnęła wynik, bo pachniało przez moment solidnymi "bęckami". Rekonwalescenci - Vaculik i Woźniak wyraźnie nie byli sobą. Dlaczego prezes nie wspomniał, że U24 Gorzowa - Rafał Karczmarz obniżył drastycznie loty i ciągnie zespół w dół. Dlaczego pan Marek nie wytłumaczy kiepskiej formy młodzieżowców, którzy nie są w tym sezonie przesadną wartością dodaną. To oznaka słabości, że kiepski rezultat zasłania pan sędziowaniem. Jestem przekonany, że gdyby Stal miał wszystkich zawodników w szczycie formy, bez przebytych kontuzji, wynik byłby odwrotny. Motor mógłby nie zrobić nawet czterdziestu punktów. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że wtedy pan Marek siedziałby cichutko jak mysz pod miotłą, nawet w obliczu sędziowskich "baboli". A walka o brąz to przecież nic zdrożnego. I brawo dla Lublina.