Tonący chwyta się brzytwy, ale mimo wszystko byłem zaskoczony, że Piotr Żyto zdecydował się przygotować twardą nawierzchnię na spotkanie z Betard Spartą Wrocław. Tym bardziej, że tak jak powiedział Marek Cieślak w studio telewizyjnym, nie ma na taki rodzaj toru wykonawców. Decyzja o zabawie z torem zapadła po konsultacjach z zawodnikami. Dziwię się, że żaden z nich nie postawił weta. Eksperyment zakończył się tragicznie, Falubaz zamiast zaskoczyć rywala, sam się zabetonował. Gospodarze nie mieli prędkości w motocyklach zarówno na dystansie jak i na trasie. Wiem, że tego nie sprawdzimy, ale jestem przekonany, iż Falubaz w tym samym składzie, w tym samym dniu na wyjeździe we Wrocławiu osiągnąłby korzystniejszy rezultat. Kiedy Polonia Bydgoszcz przeobrażała się w Bydgoskie Towarzystwo Żużlowe, zmontowaliśmy skład dwa razy gorszy niż Zielona Góra obecnie. Naszą główną bronią był tor twardy jak skała, a sprzęt tak szykowaliśmy żeby jak najszybciej zabierał się ze startu, bo potem wyprzedzanie graniczyło z cudem. Dzięki temu uratowaliśmy się przed spadkiem. Tylko, że my trenowaliśmy w takich warunkach dzień i noc. Tłukliśmy się na twardym torze od świtu do wieczora. No, a Falubaz zabawił się w wywracanie toru do górny nogami last minute. Bardzo szanuję Piotra Żyto. O menedżerze zielonogórzan mam tylko dobre zdanie, ale w ostatnim czasie widzę u niego w zachowaniu niepokojące objawy. Miota się od ściany do ściany, udziela dziwnych wywiadów w parku maszyn. Emanuje z niego zastanawiający spokój, nie ma w nim ikry. Jakby był pogodzony z losem i było mu obojętne, czy Falubaz się utrzyma w PGE Ekstralidze, czy zleci z hukiem. A przecież jego ekipa znajduje się w podbramkowej sytuacji i jest teraz pierwsza do degradacji. Może do niego to jeszcze nie dociera? Piotrek sprawia wrażenie pogniewanego na cały świat. A to chyba dobry moment, aby nabrać dystansu i wycofać się na parę miesięcy z żużla w charakterze trenera - menedżera. Wziąć urlop, odpocząć, rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. On z tą drużyną już nie powojuje, a następca jest w pobliżu. Po spadku Żyto powinien oddać stery w ręce Piotrka Protasiewicza. PePe ma już czterdzieści sześć lat na karku i powoli zjeżdża do bazy. To inteligentny facet, z głową na karku i po AWF-ie. Poradziłby sobie, a zaplecze PGE Ekstraligi byłoby idealnym miejscem na otwarcie nowego rozdziału. eWinner 1. Liga to zupełnie inny kaliber presji i oczekiwań. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź