Prawie pięćdziesiąt lat temu furorę robił film dla dzieci "O dwóch takich, co ukradli księżyc" z braćmi Kaczyńskimi w roli głównej. Pięć dekad później prezes Abramczyk Polonii mógłby nakręcić sequel o podobnym tytule "o dwóch takich, co uciekli mi z Bydgoszczy". Na pierwszym planie Wadim Tarasienko i Daivid Bellego. Rosjanin oraz Francuz oficjalnie podziękowali Jerzemu Kanclerzowi za współpracę postanawiając poszukać szczęścia w PGE Ekstralidze. Jeden przejdzie do GKM-u Grudziądz, a drugi zastąpi w Fogo Unii Leszno Emila Sajfutdinowa. Obaj byli czołowymi postaciami eWinner 1. Ligi i nic dziwnego, że chcą chwycić szansę. Są w idealnym wieku, aby pójść na całość. Zresztą kiedy jak nie teraz? Trzeba też sobie uzmysłowić, że żaden z nich nie będzie liderem swojej drużyny. Forma odejścia liderów Polonii budzi jednak pewne wątpliwości i prawda musi leżeć gdzieś pośrodku. Tarasienko i Bellego chcą wykonać krok do przodu w swojej karierze, to jasne jak słońce. W PGE Ekstralidze mogą liczyć na zdecydowanie lepsze warunki finansowe. Druga strona medalu może wskazywać na to, że wszystkie wywiady prezesa, to był blef i w Polonii wcale nie jest tak kolorowo, jak nam to wmawiano. Do klubu zawodnicy mieli ponoć walić drzwiami i oknami, lista chętnych do jazdy w Bydgoszczy liczyła grubo ponad trzynaście nazwisk. W tym z połowę petard. Taki przynajmniej przekaz szedł w świat. Tymczasem okazuje się, że Polonia jest jedynym ośrodkiem, który nie może pochwalić się żadnym zawodnikiem na przyszły sezon. Wyłączam Wiktora Przyjemskiego, bo ma ważny kontrakt. Na razie trwa w Polonii przykrywanie niepowodzeń na rynku transferowym poprzez chwalenie się przedłużeniem kilku umów sponsorskich. W tym ogłoszono, że firma Abramczyk nadal będzie partnerem tytularnym. Miło, ale kibice czekają na konkrety, a nie lanie wody. Adrian Gała i Andreas Lyager byli na wylocie, a wygląda na to, że prezes Kanclerz zaraz będzie się z nimi przepraszał, ponieważ nikogo nie złowi. Z doświadczenia wiem, że aby budować zespół trzeba "rzeźbić" temat już od czerwca. Ekipa Kanclerza czekała chyba aż im manna spadnie z nieba, że zawodnicy sami będą się do nich zgłaszać, a oni w tym przemiale nie będą mieli w co ręce włożyć. Niestety z montażu drzwi obrotowych w gabinecie prezesa wyjdą chyba nici, na razie nie widać żeby kandydaci do występów w Bydgoszczy zabijali się w progu.