Taki to teraz nastał plebiscytowy czas. W sobotę wybraliście państwo Najlepszych Sportowców Polski 2020 roku. Bartek Zmarzlik zajął piąte miejsce. O lokacie dla polskiego dwukrotnego z rzędu mistrza świata powiedziano już wszystko więc pochylę się nad wynikami innego plebiscytu. Pod koniec grudnia poznaliśmy skład drużyny 100-lecia Polonii Bydgoszcz. Miała być dziesiątka, jest siódemka. Może i dobrze, grono jest bardziej elitarne Podoba mi się fakt, że mamy przedstawicieli różnych generacji, zestawienie fajnie się bilansuje. Jest rozstrzał od lat 50 aż do ostatnich tłustych lat Polonii. Pewnie nie wszystkich udało się zadowolić, ale najważniejsze, że postawiono na postaci mocno związane z miastem i klubem. W składzie znalazł się tylko jeden obcokrajowiec - Henrik Gustafsson. Przychylam się do tego wyboru, choć duży sentyment mam i do młodszego rodaka Henki - Andreasa Jonssona. Dlatego przy Szwedach postawiłbym znak równości. Henka był szalenie lubiany przez kibiców. Swoją postawą, zachowaniem zaskarbił sobie ich ogromną sympatię. Gustafsson idealnie wpasował się trendy lat 90, czyli czasy, w których przyszło mu się ścigać. Teraz jego luźne podejście do życia raczej by nie przeszło. Pomimo tego, że kibice doskonale wiedzieli, iż facet jest rozrywkowy, potrafili mu więcej wybaczyć. Zresztą zawodnika rozlicza się z punktów, wyników, a on w niezliczonej liczbie meczów dawał nam wygraną kręcąc szalone cyfry. Mnóstwo opinii, czy historii w stosunku do niego było przesadzonych. A to, że uderza w balet, a to, że jest królem bydgoskich klubów. Sprowadziłem go z Zielonej Góry i przez siedem lat, gdy miałem go pod nosem, nie przeżywałem z nim żadnych przebojów. Gwarantuję, że gdybyśmy mieli z nim jakiekolwiek kłopoty wychowawcze, długo by w Polonii nie posiedział. Naprawdę mogę przyrzec, iż były za mojej prezesury w Bydgoszczy lepsze ziółka. Po meczu pierwsze, co robił, to otwierał piwko. Złocisty napój kochał. Jeszcze zanim wyjeżdżał ze stadionu krata zawsze czekała pod busem w parku maszyn. Henka wiedział, kiedy jest robota do wykonania, to oddawał na torze całego siebie, ale kiedy przychodził czas relaksu potrafił się fajnie odstresować. Przy okazji spotkań, zawsze towarzyszyła mu rodzina. Ojciec, mama, żona, mały syn, wszyscy wpadali do Bydgoszczy. Znakomicie się u nas czuli. Henka często wyciągał z samochodu kuchenkę gazową, na której gotowali posiłki tuż przed drogą powrotną do domu. Gustafsson lubił walnąć browarka więc za kierownicą siadał zawsze tata. Henrik mógł osiągnąć w czarnym sporcie zdecydowanie więcej. To bez cienia zawahania był materiał na IMŚ. Dysponował wszystkimi żużlowymi atrybutami. Rakietowy start połączony z bajeczną techniką. Podejrzewam jednak, że jemu aż tak nie zależało, aby być czempionem globu. Po prostu cieszył się, że uprawia speedway i znajduje się wśród kolegów. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!