Po remisie z Marwis.pl Falubazem Zielona Góra los GKM-u Grudziądz jest przesądzony. Ekipa Janusza Ślączki na dziewięćdziesiąt procent leci z PGE Ekstraligi. Gospodarze koncertowo położyli najważniejszy mecz sezonu, choć mniej więcej w połowie zawodów witali się z gąską. Bonus był na wyciągnięcie ręki, mieli rywala na deskach i w niewytłumaczalny sposób dali mu dojść do siebie. Falubaz był zdeterminowany, przy wysokim prowadzeniu GKM-u nie załamał się, nie spanikował. Kiedy już dopadł rywala, to nie wypuścił. Za to w grudziądzkie szeregi wkradła się nerwowość. Zielonogórzanie dokręcali śrubę i błyskawicznie wyciągali wnioski. Nawet juniorzy po przerwanym drugim biegu zrobili takie korekty, że w powtórce z łatwością rozczytali tor. Dziadki plus Patryk Dudek wyrwały dla Falubazu utrzymanie w najlepszej lidze świata. Matej Zagar, który nienawidził do tej pory obiektu GKM-u, w niedzielę musiał go pokochać najszczerszą miłością. Latał Protasiewicz, a przecież i on bieżący sezon spisywał powoli na straty. W GKM-ie nastąpiło jakieś rozprężenie. Wysoka przewaga chyba uśpiła grudziądzan. Inna sprawa, że tam poza Nickim Pedersenem nie ma pewniaka na piętnasty bieg. Żużlowca, który pomógłby Duńczykowi postawić kropkę nad i. Kenneth Bjerre od lat nie jest materiałem na lidera. Jego chimeryczność i to, że niemal zawsze zanotuje w meczu jedno zero i najprawdopodobniej zawali najistotniejszy wyścig każe tak właśnie myśleć. GKM po spadku czeka rewolucja, drużyna w tym kształcie przestanie istnieć. Zawodnicy już jadą o kontrakty w nowych klubach na przyszły sezon. Telefon Nickiego Pedersena grzeje się od dawna. Nie przekreślałbym Przemysława Pawlickiego. On też znajdzie sobie nowego pracodawcę. Solidni Polacy zawsze są w cenie, a starszy z braci po katastrofie przed rokiem, teraz nie daje plamy. Warto mu zaufać. Przemek potrzebuje zmiany otoczenia, nowego bodźca. W GKM-ie już chyba się męczy. Jego misja dobiegła tam końca. Roman Lachbaum, Norbert Krakowiak i Bjerre, to solidna baza na eWinner 1. Ligę. Filigranowy Duńczyk nie nadaje się już do walki w PGE Ekstralidze. Jeździ w kratkę, częściej zdarzają mu się wpadki, a na zapleczu jest w stanie regularnie ładować dwucyfrówki. Na Krzysztofa Kasprzaka też już nikt się raczej nie nabierze. Lepiej zaufać komuś młodszemu, bardziej perspektywicznemu i tańszemu. Dla PGE Ekstraligi były wicemistrz świata jest spalony, natomiast w eWinner 1. lidze gdzie te wymagania są mniejsze, magia nazwiska może zadziałać i ktoś się na Krzyśka jednak skusi.