Według medialnych doniesień, pandemia nie odpuszcza i w wielu krajach po raz kolejny wymyka się spod kontroli. W niektórych zarządzono lockdown, nie działają miejsca użyteczności publicznej: kina, teatry, kluby czy obiekty sportowe. Jest także problem z wjazdem do części państw, nawet jeśli ma być to wyłącznie przejazd tranzytowy. To dla żużlowców fatalna informacja, bowiem dobrze wiemy, że podróże stanowią ogromną część ich kariery. W związku z tym, że planuje się rozegranie w sezonie 2021 naprawdę dużej ilości zawodów różnego typu, szybkie i bezproblemowe przejazdy będą absolutną koniecznością. Ale to nie jest jedyne zmartwienie, jakie mają zawodnicy. W różnych krajach obowiązują różne przepisy. Team zawodnika będzie musiał cały czas być na bieżąco z restrykcjami i przede wszystkim rozmaitymi zmianami w rozporządzeniach. Gdzieniegdzie przecież lepiej nawet nie zatrzymywać się na tankowanie. W takich warunkach trudno jest sobie wyobrazić sprawne funkcjonowanie profesjonalnego żużlowca, jeśli będzie musiał zaprzątać sobie głowę podobnymi sprawami. Nie wspominając już nawet o tym, że wielokrotnie dany zawodnik będzie musiał przechodzić nieprzyjemne testy, by wykryć ewentualne zakażenie i wysłać go na izolację. Kolejną - i chyba najważniejszą - rzeczą, są kwarantanny. Nie będzie już opcji, by żużlowiec cały sezon przesiedział w Polsce, bowiem będzie jeździć także w innych krajach. Pozostaje mu się modlić, by nigdzie nie natknąć się na osobę zakażoną, bo wówczas pójdzie na kwarantannę, czyli zabierze sobie dwutygodniową możliwość startów i zarobienia tym samym pieniędzy. Taka sytuacja w sezonie może zdarzyć się kilka razy jednemu zawodnikowi. W obecnych realiach nienapotkanie nikogo z COVID-19 przy tak wielu podróżach i kontaktach międzyludzkich wydaje się po prostu nierealne. I teraz wyobraźmy sobie żużlowca, który trafia na kwarantannę. W tym czasie traci kilka spotkań ligowych i np. jakieś ważne eliminacje rozgrywek międzynarodowych. Wraca, a za dwa tygodnie sytuacja się powtarza, bo np. w sklepie spotkał kogoś zakażonego. Potem z kolei on sam dostaje pozytywny wynik i kilkanaście dni siedzi w domu, a następnie kolejnych kilkanaście walczy o powrót do formy. W skrajnych przypadkach zawodnik może mieć parę tygodni sezonu z głowy. Jeśli do tego odniesie jakąś kontuzję, sezon 2021 będzie mógł całkowicie spisać na straty. Na koniec zwróćmy uwagę na to, jak ewentualne kolejki na granicach (w paru krajach rozważa się ponowne kontrole) mogą zburzyć zawodnikowi plan dojazdu na mecz. Póki co jeszcze nie ma decyzji o restrykcyjnych kontrolach w "żużlowych" krajach, ale to może się zmienić i głośno się o tym mówi. Gdyby weszło to w życie, w zasadzie będzie to gwóźdź do trumny dla żużlowców. Nie ma sensu oczywiście siać pesymizmu, ale możliwych scenariuszy wpływających destrukcyjnie na sezon żużlowy jest niestety coraz więcej. Pozostaje wierzyć, że się nie spełnią. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź