Kiedy Dominik Kubera zamieniał Fogo Unię na Motor mówił nam, że jednym z powodów takiej decyzji było to, że niespecjalnie leży mu leszczyński tor. - Rezultaty, które na nim notowałem, nie w pełni mnie satysfakcjonowały. Miałem duże kłopoty z dopasowaniem się do miejscowej nawierzchni. To był jeden z głównych argumentów, dlaczego odszedłem - mówił, dodając, że w Lublinie zawsze mu wszystko pasowało i notował tam dobre rezultaty. Kubera zaczął świetnie, ale potem było już tylko gorzej Początek potwierdzał słowa. 10+2 z Eltrox Włókniarzem, a potem 10+2 z Betard Spartą. Średnia 10 na mecz wyglądała imponująco. To było chyba nawet więcej, niż Motor od Kubery oczekiwał. Od wyjazdowego spotkania z Falubazem coś się jednak zaczęło psuć. 4, 3, 4+1, 5+1, wreszcie 1, to zdobycze Kubery w kolejnych meczach. Na pewno swoje zrobił rodzinny dramat i śmierć mamy. Kubera jadąc do Zielonej Góry, pokazał charakter, a te jego 4 punkty na Falubazie były warte nawet więcej niż wszystkie zdobyte wcześniej. Mówią, że czas leczy rany, ale to, co się stało, pewnie dalej jakoś oddziałuje na zawodnika. Menadżer drużyny Jacek Ziółkowski, z czym nie sposób się nie zgodzić, mówi, że to delikatny i osobisty temat, a Motor skupia się na tym, żeby postawić Kuberę na nogi od strony sportowej, bo tu też pojawiły się mankamenty. W Motorze mają pomysł na Kuberę - Dominik ma dobry start, dobrze rozgrywa pierwszy łuk, a problemy pojawiają się na trasie - ocenia Ziółkowski. - Trzeba dograć sprzęt na treningach i będzie dobrze. Może już w następnym meczu. A jak nie, to nie będziemy wariować, bo my w Lublinie zawsze działaliśmy spokojnie. Problemem Kubery z pewnością jest to, że przez lata współpracował z mechanikiem Mariuszem Szmandą, który nie przeniósł się z nim do Lublina. Został w Unii, teraz pomaga Damianowi Ratajczakowi. W ostatnim meczu w Gorzowie tak mu doregulował sprzęt, że młody zawodnik zdobył dwie trójki. Teraz wychodzi, jak ważny był mechanik Szmanda Tymczasem Kubera potrzebuje czasu, żeby odnaleźć się w nowych warunkach, już bez Szmandy. Pierwsze mecze pojechał na euforii. Był też dobrze dopasowany do toru, bo wcześniej zrobił na nim wiele treningowych kółek. Pogoda się jednak zmieniła, silniki mają za sobą pierwsze serwisy. Sprawdzona załoga prędzej uporałaby się z problemami. Team się jednak zmienił, więc Kubera potrzebuje czasu. - Żużel coraz bardziej przypomina grę w totka. Kibice jednego dnia gratulują nam awansu do play-off, a po tygodniu narzekają, że w niej nie będziemy, bo przegraliśmy w Częstochowie. Uspokajam, że ani wtedy nie byliśmy w play-off, ani teraz z niego nie wypadliśmy. I tak samo jest z Kuberą. Jak dopracujemy sprzęt i jazdę na trasie, to zawodnik wróci do dobrej jazdy - podsumowuje Ziółkowski. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź