Pamiętamy, jak prezes Motoru Lublin Jakub Kępa wyjawił w mediach, że pozyskany z Fogo Unii Leszno Dominik Kubera pojedzie od 4. kolejki. Działacz przyznał, że wcześniej nie da rady, bo jego macierzysty klub zażądał ekwiwalentu za wyszkolenie (800 tysięcy złotych), a Motor nie ma zamiaru niczego płacić. Prezes Kępa wyjawił zresztą, że ma plan. Zakontraktował Marka Kariona i to on pojedzie w trzech pierwszych kolejkach, a potem wskoczy za niego Kubera. Już wcześniej było wiadomo, że Kubera nie został potwierdzony do rozgrywek. Sprawdziliśmy też jednak, czy w sejfie PGE Ekstraligi jest jego kontrakt z Motorem. Okazuje się, że nie. Z takim samym pytaniem do władz żużla zwróciła się Fogo Unia Leszno, która chciała wyciągnąć rękę do Motoru i pogadać o ekwiwalencie. Wyjściowa propozycja miała ulec radykalnej zmianie, Kubera miał być puszczony za 100, a może nawet za 50 tysięcy złotych. Skoro jednak nie ma kontraktu, to nie będzie też rozmowy. Nie może być, bo Motor nie jeszcze podpisanego ma kontraktu z Kuberą. Będzie mógł go podpisać i zgłosić do ligi dopiero po trzeciej kolejce. Trudno zrozumieć, dlaczego działacze Motoru skazali Kuberę na oglądanie trzech pierwszych spotkań w telewizji. Nie tylko nie podpisali z nim kontraktu (nawet jeśli, to nie przekazali go do PGE Ekstraligi, a to tak, jakby umowy nie było), ale i też nie przeprowadzili z Unią ani jednej rozmowy dotyczącej ekwiwalentu. - A ja mógłbym się założyć, że prezes stowarzyszenia KS Unia (ono ma prawo do ekwiwalentu, bo Kubera był przez lata wypożyczany z KS Unii do Fogo Unii - dop. aut) Józef Dworakowski puściłby Kuberę za butelkę dobrej whisky - mówi nam jedna z osób dobrze znających działacza. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Może za butelkę whisky, by się nie dało, ale można było zamienić 800 tysięcy na 100. Zresztą wysoka suma została rzucona, gdy już prezes Dworakowski zirytował się tym, że druga strona milczy, wiedząc o ekwiwalencie. Najpewniej w Motorze uznali, że skoro Unia na ostatnim kontrakcie Kubery za 2020 dopisała w rubryce ekwiwalent: nie dotyczy, to powinna słowa dotrzymać. Sprawa nie jest jednak wcale taka oczywista, bo przecież jest jeszcze wcześniejszy, 5-letni kontrakt, gdzie tego zapisu nie było, więc teoretycznie klub ma prawo żądać ekwiwalentu za ten okres. Motor powinien był podjąć rozmowy dla dobra Kubery. Po to, żeby nie siedział na ławie. Swoją drogą, ciekawe czy któryś klub nie ruszy, by odbić Kuberę. Formalnie jest on wolnym zawodnikiem. Może się zdarzyć, że w jednej z drużyn ktoś dozna kontuzji i taki klub będzie gorączkowo szukał wzmocnień. A wtedy na stole pojawi się wielka kasa i ktoś może przebić Motor, który przypomnijmy, miał dać zaoferować za podpis 600 tysięcy. Być może nawet coś już z tego zapłacił. Kubera zawsze to może jednak oddać z nowego kontraktu.