Przed rozkręceniem się giełdy transferowej do mediów trafiły przecieki o kiepskiej sytuacji finansowej RM Solar Falubazu. To z pewnością nie pomogło w zatrzymaniu Martina Vaculika, a na pewno utrudniło rozmowy kontraktowe. Jeśli chodzi o Vaculika, to Falubaz zaoferował mu tyle samo, co Stal (700 tysięcy złotych za podpis i 7000 złotych za punkt), ale Słowak był już wówczas dogadany, miał papier i nie chciał łamać słowa danego w Gorzowie. Zielonogórzanie próbowali wielką kasę przerzucić na inną ligową gwiazdę, ale Emil Sajfutdinow miał kontrakt z Fogo Unią Leszno i nie chciał rozmawiać, a Tai Woffinden nie był gotowy na opuszczenie Betard Sparty Wrocław. Co zaskakujące był też telefon do Bartosza Zmarzlika, a konkretnie do jego mamy Doroty. Kiedy ta usłyszała jednak, że dzwonią z Zielonej Góry, to pomyślała, że to żart. Od razu trzeba jednak wyjaśnić, że w Falubazie nie nastawiano się jakoś specjalnie na Zmarzlika. Zadzwoniono na zasadzie, a nuż się uda. Tematy Sajfutdinowa czy Woffindena były bardziej poważne. Pojawiła się też opcja Jasona Doyle, ale jeden z głównych udziałowców nie zgodził się na ten zakup. W tym przypadku chodziło o pamięć o postawie Doyle’a, gdy ten jeździł w Falubazie. Wróćmy jednak do informacji o braku kasy w Falubazie. Pozyskanie Maxa Fricke za 500 tysięcy za podpis i 4000 złotych za punkt absolutnie nie dowodzi tego, że mają tam problemy. Jeśli kogoś stać na tak dobry kontrakt ze średniej klasy zawodnikiem, to trudno mówić i pisać o mizerii. Zresztą jakoś nie słychać, by ktoś z żużlowców Falubazu się skarżył. Wyciek o braku płynności swoje jednak zrobił, bo strata Vaculika, mimo pozyskania Fricke czy Mateja Zagara, to jednak poważne osłabienie.