W Toruniu w dwóch kolejnych latach wyjeżdżali na tor, jako pierwsi. W sezonie 2018 do końca drżeli o ligowy byt, w 2019 spadli z PGE Ekstraligi. - Udowodniłem wtedy tezę, że szybkie rozpoczęcie ligi nie daje tytułu mistrza świata - mówi nam Jacek Frątczak, były menedżer eWinner Apatora Toruń. - I oczywiście, to, że Ostrów wyjechał przed Rybnikiem, nie znaczy, że wygra ligę. - Na dokładkę mówi się, że pierwsza liga wystartuje później, więc to będzie dodatkowy problem - komentuje Frątczak. - Jeśli założymy, że inauguracja nastąpi w maju, a nie w kwietniu, to za chwilę w klubach będą drapali się po głowie i zastanawiali, jak zagospodarować czas zawodników. Dla tych ostatnich lepiej jeździć nawet krótko, ale regularnie tuż przed samym startem ligi, niż teraz trochę pojeździć, potem siedzieć bezczynnie i znowu wsiadać na motocykl. W takiej sytuacji ciężej się zmobilizować. Przypomnijmy, że Apator wyjeżdżał na tor na początku lutego. - Rekord pobiliśmy, trenując 4 lutego - przypomina Fratczak. - To jednak był bardziej marketing niż trening. Zebraliśmy dziennikarzy, żeby pokazać, że można. Tam było czterech zawodników, dwa motocykle, to była zabawa. Zamknęliśmy dwa razy dyskusję na temat tego, kto wyjedzie pierwszy. Inna sprawa, że nic nam to nie dało. Bo tak naprawdę nie o to w tym wszystkim chodzi. Zdaniem Frątczaka w obecnych warunkach, to nawet lepiej się nie spieszyć, tylko startować z treningami jak najpóźniej, bo może być efekt odwrotny od zamierzonego. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź