Dariusz Ostafiński, Interia: Jest pan w grupie tych osób, które po wygranej Apatora z GKM-em widzą ten klub w czwórce? Adam Krużyński, członek rady nadzorczej eWinner Apatora Toruń: Zdecydowanie nie. Mamy inne cele. Trzeba z pokorą podejść do tego, co jest. To dopiero początek. Czyli nie wierzy pan w play-off? W sporcie wszystko jest możliwe. Nie można odbierać zawodnikom chęci i aspiracji. Jeśli uda im się wszystkich zaskoczyć i wskoczyć do play-off, to będzie coś. Moja wcześniejsza odpowiedź jest jednak motywowana tym, że pięć, sześć miesięcy temu nikt nie zakładał, że ten rok skończymy w czwórce. Ten rok ma być na zbudowanie bazy pod coś solidnego na przyszłość. Cele na sezon 2022 będą inne, ambitniejsze. To z innej beczki, bo to trochę wygląda tak, że jest pan zdania, że wygrane z Falubazem i GKM-em u siebie, czyli teoretycznie najsłabszymi rywalami, nieco zaciemniły obraz. Też bym tak nie powiedział. Głównie ze względu na dwa mecze wyjazdowe do najlepszych drużyn. Ten zespół pokazał we Wrocławiu i w Lesznie, że ma potencjał. Przestrzegam jednak wszystkich w klubie przed hurraoptymizmem, bo sport uczy pokory. Nie możemy skończyć na wygraniu dwóch meczów u siebie. W domu musimy wygrać wszystko i patrzeć, co zrobią inni. Te dwa domowe zwycięstwa z najsłabszymi mają jednak swoją wartość. Zaczął się tworzyć kolektyw. Już żadna drużyna, przyjeżdżając do Torunia, nie będzie taka zuchwała. Z drugiej strony my, mając dwie wygrane, poczuliśmy, że jest możliwość zaatakowania, zagrania o coś więcej. Chyba tylko trochę szkoda, że pozbyliście się Musielaka. Miedziński pokazuje, że jest zawodnikiem własnego toru. Musielak mógłby dołożyć coś na wyjazdach, więc chyba puściliście nie tego żużlowca, co trzeba. To jest taka konfabulacja, albo wróżenie z fusów. Nie wiadomo, czy i na jakich torach Tobiasz Musielak byłby skuteczny. Nie wiadomo też, czy byłby skuteczniejszy od Adriana Miedzińskiego. Pewnie w Lesznie moglibyśmy się spodziewać dobrego występu Musielaka, ale czy tak samo byłoby na innych torach? Odpowiedzi na to pytanie nie znamy. Nie ulega jednak wątpliwości, że z jeżdżącym w kratkę Miedzińskim sporo tracicie. Adrian może się jednak poprawić. W Lesznie wyglądał dobrze sprzętowo. Musi jeszcze popracować nad mentalną stroną, bo to zawsze był jego problem. Dodam, że zostawienie Miedzińskiego i wypożyczenie Musielaka, to była decyzja trenera Tomka Bajerskiego, który chciał mieć kolektyw. Jemu zależało na hartowaniu drużyny. Adrian, jako zawodnik mający w sercu Toruń jest trochę takim dopięciem naszego pomysłu na drużynę. Z jednej strony chcieliśmy w niej mieć zawodników głodnych sukcesu i takich, którzy chcą coś udowodnić i wygrać coś dla Apatora. Budując, na coś trzeba się było zdecydować. Teraz trzeba w tym wytrwać. Po ostatnim meczu jesteśmy zadowoleni, bo plan minimum został wykonany. Chcieliśmy wygrać dwa pierwsze spotkania u siebie i to się udało. Teraz przechodzimy do drugiej części planu, wyszarpać możliwie jak najwięcej z tego, co przed nami. GKM, który w Toruniu przegrał, jest na straconej pozycji? A może wygrana ze Spartą powoduje, że ten zespół jest jednak na plusie. Ma coś, czego nie ma Apator i Falubaz. Ma zwycięstwo z zespołem spoza trójki skazywanej na walkę o utrzymanie. Zacznę od tego, że GKM nie jest na straconej pozycji. Powtórzę raz jeszcze, że to sport, że jedna kontuzja może ustawić mecz. Nie umniejszam zasług GKM-u, ale jednak ze Spartą wygrali w znacznym stopniu dzięki kontuzji Woffindena. Wyszło na to, że GKM pokonał kandydata do tytułu. Nie zmienia to faktu, że drużyna jest w kryzysie formy. I to nie jest problem jednego zawodnika, ale kilku. Nie będę wymieniał nazwisk, ale cały zespół ma teraz kłopot. Jak GKM chce się utrzymać, to nie może liczyć na szczęście swoje i pecha rywali. Paweł Miesiąc może to zmienić? Trzeba by go zobaczyć. Nie wiem, w jakiej on jest formie. Poza tym to nie jest jakieś szczególne koło ratunkowe. Z pewnością może on podnieść rywalizację w drużynie, ale czy GKM tego potrzebuje? Dla Kasprzaka wstrząsem jest to, że w czwartym biegu jest zastępowany przez juniora. To jest wystarczający sygnał do przebudzenia dla zawodnika. Tak sobie myślę, że żużlowcy GKM-u muszą nad sobą popracować. Muszą odzyskać szybkość, bo poza Pedersenem i Zielińskim, to jest bardzo wolny zespół. Falubaz wygrywając z Motorem, miał szansę wejść w strefę komfortu. Jednak przegrał i to pomimo pecha lubelskiej drużyny i do końca będzie jechał z nożem na gardle. Mecz pokazał jednoznacznie potencjał Falubazu. Tam muszą zapomnieć o play-off, choć zaznaczę, że to nie jest słaby zespół. Falubaz jest po prostu na miejsca pięć - siedem. Bez dobrych juniorów będzie zielonogórzanom ciężko o punkty na wyjeździe. Pewnie będą w stanie powalczyć w Grudziądzu, ale to wszystko. A w meczu z Motorem Falubaz naprawdę się starał i próbował odwrócić losy meczu. Rozumiem, ale chyba przecenia pan Falubaz. Po prostu nie sposób wygrywać trzema zawodnikami. Było czterech, ale Protasiewicz po upadku z Gałą chyba zaczął zaciągać ręczny hamulec. Ja bym spojrzał na Protasiewicza inaczej. Według mnie on jeździł wcześniej odważnie i brawurowo. Teraz wypadł gorzej nie ze względu na jakieś strachy, ale z powodu sprzętu. Starty mu nie wychodziły, na trasie nie był szybki i to źle wyglądało. To jednak chwilowy dołek. Jak się dopasuje, to znowu będzie mocno atakował. Natomiast, kończąc wątek meczu z Motorem, to z tym ostatnim zespołem każdy będzie miał problem. To jest drużyna na finał? Na play-off na pewno, ale w finale może mieć kłopot. Mam swoje przemyślenia. Temu zespołowi brakuje doświadczenia. Jak w finale wpadliby na mocną Stal czy Spartę w normalnej dyspozycji, to będzie im ciężko wygrać dwumecz. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź