W Bydgoszczy trwa finał Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Sędziuje go człowiek z mało żużlowego kraju, jakim jest Finlandia. Mika Laukkanen nie jest arbitrem zbyt znanym, ale pewne doświadczenie w prowadzeniu zawodów ma. W piątkowy wieczór jednak delikatnie mówiąc się nie popisał. Być może naoglądał się za dużo polskiej ligi, w której żużlowca dotykającego taśmy można zastąpić rezerwowym. Gdy tejże taśmy dotknął w biegu siódmym Philip Hellstroem-Baengs, zgodę na występ otrzymał Jonatan Grahn. Wyjechał więc na tor. Po chwili na murawę wbiegł menedżer Szwedów, który energicznymi ruchami dał sygnał swojemu zawodnikowi, by wrócił do parku maszyn, gdyż nie jest uprawniony do startu! Wszystko to działo się w totalnej nieświadomości sędziego, który początkowo nie widział problemu w tym, by Grahn pojechał za kolegę. W parku maszyn szwedzka ekipa zorientowała się jednak, że nie może zastosować rezerwy. Ciekawe co by było, gdyby jednak Grahn wystąpił w tym biegu. Odpowiedzialność za tę sytuację spada zdecydowanie na fińskiego arbitra. To nie zawody dla niego? Pozostaje pytanie, czy taki arbiter powinien sędziować duże, międzynarodowe imprezy. Laukkanenowi nikt nie ujmuje, ale popełnił rażący błąd. Być może wynikało to z jego niezbyt dużego doświadczenia. Fakty są jednak takie, że podobne sytuacje po prostu zdarzać się nie mogą. Regulamin to coś, co sędziowie bezwzględnie muszą mieć w przysłowiowym małym paluszku. Dobrze, że Szwedzi czuwali nad przebiegiem zdarzeń, bo Fin ewidentnie przysnął. Istnieje prawdopodobieństwo, że po prostu nie znał zasad rywalizacji. Inna sprawa, że powoli każdy turniej zaczyna mieć swoje reguły, które są niejasne nawet dla arbitrów. Gubią się kibice, gubią się zawodnicy. Sama punktacja w finale DMŚJ dla wielu była szokująca. Rodzi to niepotrzebne komplikacje i błędy wynikające z niewiedzy lub niewłaściwych przyzwyczajeń. Różnorodność zasad ma być uatrakcyjnieniem, ale wielokrotnie bywa irytującym i uciążliwym szukaniem lepszego rozwiązania, podczas gdy poprzednie w zupełności się sprawdzało.