Maxa Fricke’a śmiało można zaliczyć do czołówki australijskich żużlowców. 24-latek pomimo bardzo młodego wieku, ma na swoim koncie wiele osiągnięć. Zawodnika pochodzącego z Antypodów od dwóch lat możemy oglądać chociażby w cyklu Grand Prix. Ponadto od sezonu 2016 ściga się w PGE Ekstralidze, gdzie wciąż budzi uznanie wśród prezesów. Za kilka tygodni zadebiutuje w Falubazie. Zielonogórzanie wiążą z nim naprawdę spore nadzieje, co doskonale obrazuje dwuletni kontrakt. Mało brakowało a utalentowanego Australijczyka nie oglądalibyśmy już w rywalizacji najlepszych żużlowców świata. Wszystko przez kiepski poprzedni sezon w jego wykonaniu, w którym lepsze występy mieszał z gorszymi. Fricke uratował się dosłownie w ostatniej chwili. Zwycięstwo w przedostatniej rundzie w Toruniu przekonało organizatorów i w rezultacie otrzymał od nich kredyt zaufania w postaci stałej dzikiej karty. Sezon o być albo nie być W 2021 roku poprzeczka zostanie podniesiona jeszcze wyżej, ponieważ w cyklu utrzyma się tylko sześciu najlepszych zawodników. Reszta swoich szans musi szukać w eliminacjach. Australijczyk jest świadomy faktu, iż raczej nie dostanie już drugiej szansy od organizatorów. 24-latek za kilka miesięcy chce więc sportowo udowodnić, że należy mu się miejsce w czołowej piętnastce. Nowy nabytek Falubazu w wywiadzie na stronie speedwaygp.com wyraził gotowość do podjęcia się największego wyzwania w dotychczasowej karierze. - Będzie ciężko, ponieważ wszyscy uczestnicy to znakomici zawodnicy, a tylko sześciu zakwalifikuje się do przyszłorocznych zmagań. Myślę, że każdy kto znajdzie się w tym gronie może spokojnie pretendować do tytułu mistrzowskiego. Jako punkt odniesienia wyznaczyłem właśnie to szóste miejsce. Moim celem jest zajęcie jak najwyższej pozycji, a może i nawet zakończenie całego cyklu na podium - oznajmił. Na korzyść samego zawodnika działa niewątpliwie zmiana klubu w polskiej lidze. Nowe otoczenie często działa mobilizująco i potrafi sprawić, że żużlowiec zyskuje dodatkową motywację do osiągania jeszcze lepszych wyników. Ponadto Max Fricke w Falubazie nie będzie jednym z wielu. To właśnie od jego postawy może zależeć końcowa pozycja zielonogórzan w sezonie 2021. W Betard Sparcie Australijczyk mógł pozwolić sobie na więcej błędów. Teraz nie ma miejsca na ani jedną wpadkę. To samo tyczy się Grand Prix. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź