Bogusław Nowak to były żużlowiec Stali Gorzów, w barwach której osiągał największe sukcesy w swojej karierze. Zdobył między innymi złoty (1977) i brązowy (1973) medal IMP. Ze Stalą aż dwanaście razy stał na podium Drużynowych Mistrzostw Polski - sześć razy zawieszał na swojej szyi złoto, pięć razy srebro i jeden raz brąz. Do tego zdobył pięć medali MPPK i srebro Drużynowych Mistrzostw Świata. Po zakończeniu kariery zajął się pracą trenerską. Był pierwszym trenerem aktualnego mistrza świata, Bartosza Zmarzlika. W kajdankach do prezentacji - Wszystkie najciekawsze i najśmieszniejsze historie dotyczą Zenka Plecha. Ciągle wymyślał jakieś kawały - rozpoczyna opowieść Bogusław Nowak. - Kiedyś jechaliśmy mecz w Gorzowie. Przed nim oczywiście była odprawa. Stoimy, rozmawiamy i dyskutujemy nad taktyką. Wszyscy skupieni i poważni. Zenek od znajomego milicjanta załatwił sobie kajdanki. Nagle wziął rękę moją i Edka Jancarza, a następnie nas skuł. Stoimy tacy złączeni, a on sobie uciekł ze śmiechem. Krzyknąłem do niego: wracaj tu, bo trzeba do prezentacji wychodzić. Na co on: zgubiłem kluczyk - śmieje się były zawodnik. Jak zatem żużlowcy Stali rozwiązali ten problem? - Czas nas gonił, więc trzeba było do tej prezentacji wyjść. Kiedyś szło się pieszo, więc trwało to dość długo. Poszliśmy więc zwyczajnie w tych kajdankach. Źle ustawieni, niezgodnie z numerami startowymi, ale wobec tej sytuacji, inaczej się nie dało. Udawaliśmy, że wszystko jest w porządku. Zauważono, że coś jest nie tak. Dziwnie się zachowywaliśmy i staliśmy blisko siebie. Po zejściu do parku maszyn Zenek zlitował się nad nami i dał kluczyk, bo trzeba było do biegu wyjeżdżać - opisuje. Połowa wąsa ogolona Jak się okazuje, na żarty Zenona Plecha trzeba było być przygotowanym nawet w nocy. - Na zimowym obozie w Węgierskiej Górce, po całym dniu treningów narciarskich, biegowych i siłowych, położyłem się zmęczony spać. Byłem wykończony. Miałem wówczas swój pierwszy zapuszczony wąsik. Budzę się rano, patrzę i oczom nie wierzę. Połowa wąsa zgolona, a druga połowa została. Pomyślałem: "nie no, zabiję skurczybyka". Nie wiedziałem, kto to zrobił. Oczywiście okazało się, że to Zenek. Musiałem więc później dokończyć dzieła i zgolić także tę drugą część. Głupio było nosić połowę wąsa - słusznie zauważa. Niektóre pomysły zawodnika były niezwykle kreatywne, choć także nieco niebezpieczne. - Po jakimś meczu mieliśmy motocykle przygotowane do mycia. Jeden z młodych zawodników wychodził z warsztatu, niosąc w misce metanol. Mijał się oczywiście z Zenkiem, a ten wrzucił mu zapałkę do tej miski. Jak metanol się pali, to nie widać tego. Niosącego miskę chłopaka zaczęło tak parzyć po rękach, że wypuścił naczynie. Wszystko rozlało się na motocykle. Zaczęły się palić, więc wzięliśmy gaśnice. Okazało się, że nie działają, bo Zenek się nimi wcześniej bawił. Zużył je po prostu w całości. Na szczęście obok była straż pożarna i szybko ogarnęli temat - zakończył Bogusław Nowak.