Wiele żużlowych historii zaczyna się dość podobnie, czyli rodzinnie i z elementem motocrossu. Nie inaczej było w tym przypadku. Pawła Przedpełskiego do speedwaya wprowadził jego starszy brat. - Przed żużlem hobbystycznie jeździłem na crossie. Łukasz przesiadł się na motocykl żużlowy, a ja chciałem mu pomagać, myjąc i przygotowując sprzęt. Teraz jest odwrotnie - stwierdził zawodnik. Możliwe, iż torunianin w ogóle nie zostałby zawodowcem. Zza młodu postawiono go jednak w sytuacji bez wyjścia. - Do pierwszej jazdy na motocyklu żużlowym w zasadzie mnie zmuszono. Po treningu szkółki brat i trener Jan Ząbik podstawili mi motocykl, każąc się przebrać. Wsiadłem na niego, żeby nie robić siary i dość sprawnie zrobiłem kilka kółek - dodał 25-latek.Długie wahanie i stopniowy rozwój- Miesiąc później zdałem licencję. Nawet wtedy nie byłem jednak przekonany do żużla - kontynuuje Przedpełski. Sam proces licencyjny nie przebiegł perfekcyjnie, gdyż pojawiły się kłopoty sprzętowe. - Podczas jazdy w czterech na drugim łuku miałem defekt. Udało mi się przystąpić do drugiego startu, a tam było już idealnie - dodał. Kwestią czasu pozostało zatem zapisanie na swoim koncie punktów. W tym przypadku historycznej zdobyczy towarzyszą ciekawe okoliczności. - Pierwszy punkt zdobyłem na Januszu Kołodzieju, dlatego nie zapomnę tego uczucia. W tamtym meczu pojawiłem się w składzie, gdyż Ryan Sullivan miał kontuzję dłoni. Otrzymałem jego motocykl, ale musiałem zmienić kierownicę na moją, bo nie wiedziałem, jak tamtą operować. Na maszynie od Australijczyka odczułem, jaką prędkość ma motocykl ekstraligowy - opisał 25-latek. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź