Mecz pomiędzy dwoma najlepszymi drużynami PGE Ekstraligi od początku trzymał w napięciu. Miejscowi chcieli udowodnić, że nawet z potężnymi "dziurami" w składzie, są w stanie nawiązać wyrównaną walkę z liderem PGE Ekstraligi. Wrocławianom zaś zależało na tym, aby pokazać, iż są w tej chwili zdecydowanym faworytem do ligowego złota. W zespole gości pierwsze skrzypce grał Maciej Janowski. Współlider cyklu Grand Prix już w pierwszej serii startów uciszył stadion im. Edwarda Jancarza, wygrywając i przywożąc za swoimi plecami Bartosza Zmarzlika. W 7. wyścigu zaś nie dał szans Andersowi Thomsenowi.Dopiero w trzeciej serii (w 10. biegu) kapitan Betard Sparty zgubił punkty, bo zawiódł go sprzęt. Gdy na wyjściu z I łuku próbował minąć Martina Vaculika, nagle jego maszyna mocno zwolniła. Okazało się, że z tylnej opony zeszło powietrze. Z takim defektem w zasadzie nie da się jechać. Mimo tego Janowski przez prawie całe okrążenie utrzymywał trzecią pozycję, skutecznie blokując Rafała Karczmarza. Zjechał z toru, dopiero gdy gorzowianin się z nim uporał.Kunszt Janowskiego sprawił, że goście nie przegrali tego biegu podwójnie. Nim Karczmarz wyprzedził Janowskiego, na bezpieczną odległość zdążył mu bowiem uciec junior Betard Sparty - Przemysław Liszka.Kibice Moje Bermudy Stali absolutnie nie docenili jednak wyszkolenia technicznego zawodnika przyjezdnych i po wyścigu niemiłosiernie wygwizdali Janowskiego. Ten nie pozostał im dłużny. Podszedł do trybuny od strony parku maszyn i pokazał im... dwa środkowe palce. Na krytykę zasługuje zarówno zachowanie fanów gospodarzy pod adresem żużlowca z Wrocławia, który na torze nie zrobił nic złego; jak i reakcja Janowskiego na gwizdy pod jego adresem. Tak doświadczony zawodnik powinien bardziej panować nad nerwami.