Ostatni mecz Unii z Włókniarzem trzymał w napięciu. Drużyny do samego końca musiały uważać. Przez cały czas wynik pozostawał sprawą otwartą. To wywołuje duże emocje. O zwycięstwie mogą zdecydować detale. Nie dziwi zatem, że drużyny próbują zapewnić sobie komfort i spokój. Obecnie nie jest to łatwe. Telewizja krąży w parku maszyn, media społecznościowe działają bardzo szybko. Najmniejszy błąd od razu może zostać wysłany w świat. Trudno jednak zrozumieć sytuację, w której leszczynianie oddelegowali członka zespołu do... odsuwania dźwiękowca nSport+. Osoba chodziła za pracownikiem telewizji jak cień, maksymalnie utrudniając mu pracę. Dźwiękowiec robił co mógł, by wywiązać się z obowiązków. Zachowanie Unii pokazano w Magazynie PGE Ekstraligi. Zniesmaczeni zachowaniem byli uczestnicy programu. - Od 8 lat robimy kuchnię meczu i nigdy nie napotkaliśmy takich problemów - stwierdził Marcin Majewski. - Czy naprawdę aż takie szczegóły są zdradzane podczas narad? - wymownie pytał Jacek Gajewski. Po co wchodzić sobie w drogę Można zrozumieć nerwy i chęć stworzenia komfortowych warunków do zwycięstwa. Czy jednak telewizja aż tak przeszkadza? Żużel trudno nazwać taktycznym sportem. Ustalenia w trakcie danego meczu raczej nie przełożą się na kolejny. A materiał pojawia się już po spotkaniu. Ma on wtedy wartość ciekawostki. Przecież tydzień później potrzebne są inne ustawienia. Zresztą wielu zawodników jest na tyle doświadczonych, że zna leszczyński tor, więc wie, jak się przygotować. Telewizja chce tylko stworzyć produkt. Oczywiście, czasem może jest zbyt nachalna. Z drugiej to tylko chęć zaspokojenia ciekawości kibiców. Telewizja stara się dojść do miejsc, których nigdy nie odwiedzi przeciętny fan żużla. Dzięki temu oglądający otrzymują ciekawe materiały, a także dowiadują się więcej o ulubionej dyscyplinie. Można dzięki temu wyciągnąć więcej wniosków. Sami eksperci nsport+ po kuchni ze wspomnianego meczu zauważyli, że we Włókniarzu każdy sobie pomaga, podpowiada. Dajcie kasę i możecie spadać To nie pierwszy raz, kiedy telewizja ma problemy. W zeszłym sezonie jak ognia wywiadów unikał Maksym Drabik. Oczywiście, padłyby trudne pytania, a zawodnik naraziłby się na hejt. Klub i zawodnik postanowili się chować. Kibice chcieli coś wiedzieć, a oni wypięli się na ludzi mogących to przekazać. Czy ukrywanie się pomogło? Nieszczególnie. Przykładem jest też Rune Holta naskakujący na operatora. Ci też często mają trudną pracę, bo często są odpychani lub zasłaniani. Nie tak dawno swoje zadowolenie z braku dziennikarzy w parku maszyn wyraził natomiast Patryk Dudek. Media zatem są fajne, gdy chwalą, transmitują sukces, a przede wszystkim dają pieniądze. A mowa o dużych stawkach. W 2022 roku kluby z PGE Ekstraligi będą mogły liczyć na ok. 6 milionów złotych. Wtedy warto podać rękę, przekazać dane do przelewu i cieszyć się z zainteresowania sportem. Gdy jednak to dziennikarze chcą wykorzystać współpracę, nagle wszystko jest złe i niepotrzebne. Bo po co ta kamera, po co ten mikrofon i czemu dziennikarze są tacy wścibscy. Czasami można zawodników i kluby zrozumieć. Gorzej, że oni nie chcą zrozumieć mediów. Telewizja pomaga żużlowi jak mało kto. To ona tworzy okno wystawowe. Stacje mogłyby się nie starać. Postawić jedną kamerę, dać byle kogo za mikrofon i niech leci. Albo w ogóle zrezygnować z żużla. Wtedy jednak szybko skończyłyby się pieniądze. Bez nich dyscyplina popadłaby w totalną ruinę. Jeśli ktoś uważa inaczej - niech pomyśli, ilu w Polsce jest fanów szybownictwa, zapasów lub judo. A mowa o sportach z naprawdę wielkimi sukcesami. Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź!Nie możesz oglądać meczu? - Posłuchaj na żywo naszej relacji!