Daniel Kaczmarek, podpisując kontrakt z Unią Tarnów, zawarł dwie umowy. Jedną z klubem, drugą z TTŻ Tarnów. Unia obsługiwała płatności regulaminowe, natomiast TTŻ tzw. dodatki do kontraktu. Po skończonym sezonie 2020 Kaczmarek dostał to, co miał zapisane w umowie z Unią. W innym razie klub nie dostałby licencji na sezon 2021. Kasy z TTŻ żużlowiec już jednak nie otrzymał. Były już zawodnik Unii wysłał klubowi wezwanie do zapłaty. Wcześniej miał dzwonić, ale raz powiedziano mu, że pieniędzy nie ma, a w ogóle to raczej nie odbierano od niego telefonu. Kaczmarek ma to szczęście, że 4 stycznia Unia przejęła 68 tysięcy złotych długu od TTŻ. Ponadto żużlowiec ma podpisane przez prezesa Łukasza Sadego poręczenie spłaty długu. Z naszych informacji wynika, że Kaczmarek chce iść do sądu, a potem, mając wyrok, chce nasłać na klub komornika. Kaczmarek nie jest jedynym zawodnikiem, wobec którego Unia ma zaległości. Oczywiście są one zaległościami TTŻ, bo w innym razie Unia nie miałaby licencji. Taki Peter Kildemand czeka na pieniądze, które miał zarobić w sezonie 2018. Wiemy, że jakąś kasę do odzyskania ma także Michał Gruchalski. Unia o tyle jest w kłopocie, że wciąż nie ma podpisanej nowej umowy z Grupą Azoty. Dopóki tego nie będzie, to może być krucho z kasą na przelewy dla żużlowców. Trudno powiedzieć, kiedy i w jakiej kwocie koncern energetyczny zasili konto Unii. Wracając do Kaczmarka, to chyba teraz może sobie pluć w brodę, że związał się z Unią. Przed sezonem 2019, kiedy trafił do Tarnowa, dostał na dzień dobry taki sam kontrakt, jaki miał wcześniej w ekstraligowym Toruniu. Potem jednak prezes obciął 30 tysięcy pod pretekstem wycofania się Stali Rzeszów. A przed play-off zawodnicy dostali pisma, że od teraz jadą za 75 procent stawki. Zrobiono tak, choć do kibiców szedł przekaz, że Unia walczy o awans. Trochę to jednak dziwne w sytuacji, gdy żużlowcom obniżono gażę. Chyba że to miało ich zachęcić do lepszej jazdy. Czekamy na komentarz prezesa Unii w tej sprawie. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!