Jakub Czosnyka, Interia.pl: Czy świetny mecz w Pana wykonaniu podczas meczu w Gorzowie to zwiastun tego, że najgorsze i problemy ma Pan już za sobą? Kacper Woryna, zawodnik Eltrox Włókniarza Częstochowa: - Gorzej na pewno nie będzie. Myślę, że wiele godzin spędzonych na dostrajaniu sprzętu popłaci. Na pewno jedna jaskółka wiosny nie czyni i nie mam zamiaru spoczywać na laurach. Wiele pracy jeszcze przed nami, natomiast taki mecz to wielka ulga. Coś pan zmieniał przed tym meczem, że nagle doszło do przełomu? Chyba nikt się nie spodziewał tak dobrego meczu w pana wykonaniu. - Skupiłem się na pracy wraz z moim teamem nad sprzętem. PGE Ekstraliga nie wybacza błędów, nawet drobnych. Ja niestety popełniałem ich za dużo. Musiałem się nauczyć tego sprzętu na nowo i wiele rzeczy poukładać sobie w głowie. Jednak bez pomocy moich mechaników nie dałbym rady, a wiele podpowiedział mi również trener Świderski. Trener Świderski bardzo pana chwali i ufa. Mówi, że pracuje pan czasami nawet zbyt mocno. - Być może tak jest, jednak taki byłem od zawsze. Żużel to całe moje życie, które jest mu podporządkowane od A do Z, od rana do wieczora. Nie mam zamiaru leżeć i pachnieć. Czy to trochę nie jest tak, że pana i drużynę do tej pory ciągnął w dół częstochowski tor? Nie szło wam u siebie, a to zawsze wprowadza niepewność w jazdę zawodnika na obcym terenie. - Na pewno bez dopasowania się do domowego toru nie ma czego szukać i do czego się odnieść na wyjazdach. Im więcej kilometrów pokonanych u siebie na torze tym lepiej. Jak pan sobie radził z tym słabszym okresem? Domyślam się, że było to dla pana obciążające psychicznie. Czy miał pan chwile zwątpienia? - Nigdy nie zwątpiłem, mam świetnie przygotowane silniki przez pana Ryszarda Kowalskiego i jego zespół. Wiedziałem, że dobry występ to tylko kwestia czasu, bo tak jak wspomniałem, wraz z teamem ciężko pracowaliśmy i nadal to robimy. Wiadomo, że słabe występy nikogo nie zbudowały, natomiast dla mnie to była cenna lekcja. Czy Włókniarz wrócił do gry o play-off? Teoretycznie mamy duży ścisk w tabeli, ale z drugiej strony konkurencja wciąż jest piekielnie mocna. Bez regularnej i lepszej jazdy w meczach u siebie chyba nie ma co liczyć na pierwszą czwórkę. - Na pewno jest to nasz cel od początku sezonu i to się nie zmieniło. Nie patrzymy na innych. Mamy swoją robotę do zrobienia. Jak to w ogóle jest z tym torem w Częstochowie? Przed pana transferem mówiło się, że to idealny tor skrojony do pana stylu jazdy, ale gołym okiem widać, że coś nie do końca panu leży. - Dobre wyniki przyjdą z czasem. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź