Kacper Pludra w zeszłym sezonie był jedynym niepokonanym zawodnikiem w PGE Ekstralidze. Legitymował się fantastyczną średnią biegową 3,00. Oczywiście, do tej statystyki należy podejść z przymrużeniem oka - przez cały rok pełnił rolę rezerwowego, a trener Piotr Baron desygnował go na start dopiero w wyścigach nominowanych drugiego meczu finałowego, gdy Fogo Unia była już pewna kolejnego tytułu mistrzowskiego. W swoim pierwszym wyścigu (a jednym z ostatnich roku 2020 w najwyższej klasie rozgrywkowej) świetnie wyszedł ze startu, a prowadzący parę Piotr Pawlicki tak umiejętnie holował go do mety, że młodzieżowca nie zdołali wyprzedzić Anders Thomsen ani Wiktor Jasiński. Jeden wyścig oczywiście nie może być wyznacznikiem umiejętności tak młodego zawodnika. Starsi kibice w Zielonej Górze wciąż pamiętają zapewne mecz z 2004 roku, w którym młodziutki Alan Marcinkowski przywiózł za swoimi plecami samego Tony’ego Rickardssona. Dziś najmłodsze pokolenie fanów Marwis.pl Falubazu nie wie zaś zapewne, że żużlowiec o takim nazwisku kiedykolwiek przywdziewał kevlar z Myszką Miki. Nie jedzie na miarę potencjału W przypadku Pludry zeszłoroczny wyścig był jednak wyłącznie potwierdzeniem ogromnego drzemiącego w nim potencjału i progresu, jaki zanotował w ostatnich latach. Umiejętnościami wciąż daleko mu co prawda do Smektały czy Kubery sprzed lat, ale z całą pewnością ma zadatki na solidnego ligowego juniora. Niestety, ostatnie tygodnie są dla niego bardzo trudne. W ostatnich dwóch spotkaniach rawickich rezerw Fogo Unii pojawiał się na torze 6-krotnie i nie zdobył ani jednego punktu - 4-krotnie dojeżdżał do mety ostatni, a 2 razy został wykluczony. Od jakiegoś czasu literki stały się zresztą jego największym przekleństwem - baczni obserwatorzy zawodów młodzieżowych z pewnością zauważyli, że niemal w każdym takim turnieju leszczynianin co najmniej raz zapoznaje się z nawierzchnią albo powoduje upadek rywala. Baron będzie go budował? Przełomem mają dla niego być dwa względnie udane turnieje Zaplecza Kadry Juniorów w Bydgoszczy oraz przeprowadzone przed nimi długie rozmowy z teamem. Żużlowiec poinformował o tym za pośrednictwem mediów społecznościowych. Kibiców Fogo Unii martwi, że kryzys młodzieżowca pojawił się na chwilę przed najważniejszymi rozstrzygnięciami sezonu - część z nich sugeruje Piotrowi Baronowi zastąpienie go w składzie Krzysztofem Sadurskim. Wydaje się jednak, że taka zagrywka nie przystaje do stylu leszczyńskiego szkoleniowca. W środowisku słynie on jako człowiek posługujący się żelaznym składem - niedokonujący żadnych poprawek zwolennik "budowania swoich zawodników". W przypadku Piotra Pawlickiego przyniosło to pozytywny efekt. Czy trener podobną strategię wyznaje w kwestii zarządzania juniorami? Przekonamy się już w niedzielę.