Ligowy żużel powrócił do Rawicza po ponad 30-letniej przerwie w 1996 roku. Chwilę po II wojnie światowej, w pionierskiej erze czarnego sportu, tamtejsi zawodnicy - na czele z lokalną legendą i patronem miejskiego stadionu Florianem Kapałą - należeli do ścisłej krajowej czołówki. Niestety, po odejściu największej gwiazdy klub zaczął popadać w coraz to większy marazm, by ostatecznie upaść. Po odbudowie stanowił już zaledwie egzotyczną ciekawostkę na żużlowej mapie Polski, zaś w tabeli pełnił rolę etatowej czerwonej latarni. Organizacyjny bałagan i brak znamienitych osiągnięć stopniowo pogłębiały kryzys. Przed sezonem 2018 Kolejarz chwiał się na nogach tak mocno, iż po raz kolejny zajrzało mu w oczy widmo całkowitego upadku. Przed kolejnym, być może ostatecznym zniknięciem uratował ich bogaty sąsiad - Fogo Unia Leszno, najbardziej utytułowany klub w kraju. Doszło do fuzji obu drużyn - Rawicz stał się zespołem leszczyńskich rezerw. Jestem kibolem Taki układ niwelował co prawda do zera ryzyko upadku rawickiej organizacji, jednak równocześnie utrudniał rozwój sportowy. Nie każdemu się to podobało. W gronie niezadowolonych wyróżniał się właśnie Sławomir Knop - właściciel firmy "Metalika Recykling", jeden z głównych sponsorów drużyny. Przed sezonem 2021 przejął on pełnię władzy nad klubem. - Ja jestem przede wszystkim starym i wielkim "kibolem" sportu żużlowego. To chyba najważniejsze - mówił "Tygodnikowi Żużlowemu" świeżo upieczony prezes. - Nie ukrywam, że przede wszystkim kibicowałem Unii Leszno. Ale, że jestem też prezesem firmy, która wspiera w ostatnim czasie Kolejarz Rawicz, to jak popatrzyłem z bliska jak funkcjonuje ten klub, zdecydowałem się zaangażować jeszcze mocniej i pomóc w odbudowie i postawieniu go na nogi. Poprzednik? Może by nawet chciał, ale zdecydowałem, że biorę to na siebie. Z boku to wszystko naprawdę mi się nie podobało - motywował swój ruch Knop. Byle na swoim Nowy włodarz miał bardzo ambitne plany. Chciał ograniczyć uzależnienie Kolejarza od "wielkiego brata" z odległego o 40 kilometrów Leszna. - Na pewno dalej chcemy współpracować z leszczyńskim klubem, bo od nich można się wiele dobrego nauczyć. Nie chcemy być jednak dalej poligonem doświadczalnym. Chętnie damy szansę juniorom z Leszna, ale co z pozostałymi zawodnikami, to nie wiem - zapowiadał w prasie. Przy okazji przymierzał Damiana Balińskiego do funkcji jeżdżącego trenera. Zamierzał także pozyskać nowych sponsorów oraz znacznie poprawić wartość marketingową drużyny. Na rynku transferowym pozyskał zaś Damiana Dróżdża - były zawodnik Wilków miał umożliwić realizację celów sportowych, przede wszystkim kompletu domowych zwycięstw. Wszystko wyglądało bardzo obiecująco. W mediach społecznościowych Kolejarz zaczął robić istną furorę - nowe kevlary drużyny, a przede wszystkim sposób ich prezentacji stawiano za wzór nawet dla ekstraligowców. Sportowo drużynie idzie najlepiej od lat. Jak dotąd odniosła ona zaledwie jedną porażkę i okupuje fotel lidera. Spięcia o zdjęcia Niestety, w międzyczasie środowisko coraz głośniej szeptało o różnego rodzaju zawirowaniach wokół klubu, przede wszystkim w kontaktach z mediami. Po raz pierwszy zawrzało, gdy prezes nie wpuścił na stadion byłej klubowej fotoreporter. Od Sławomira Knopa usłyszała ona rzekomo, iż ten nie zamierza płacić wysokich kar za zdjęcia, które pokazują uchybienia w przestrzeganiu regulaminu sanitarnego. Podejrzliwość w stosunku do nowego prezesa rosła niczym balon. Pękł on podczas domowego spotkania z OK Bedmet Kolejarzem Opole. Zrezygnowano z transmisji telewizyjnej, odmówiono udzielenia akredytacji klubowemu fotoreporterowi rywala, a także grożono mu horrendalnie wysokimi karami za publikację zdjęć, gdy ten próbował wejść ze swym aparatem na zwykły bilet. Co więcej, w programie zawodów miano opublikować bez jego zgody - ani nawet podpisu autora - wykonane przez niego fotografie. Lepsze jest wrogiem dobrego Na domiar złego, kibice opolskiej drużyny zarzucają Knopowi, iż podczas kosmetyki toru przebywał w polewaczce pod wpływem alkoholu i z otwartego okna pozdrawiał ich środkowym palcem. Po sieci krążą nagrania z tego zdarzenia. Tego było już za wiele. O rawickim skandalu rozpisywały się w ostatnich dniach wszystkie krajowe media, także te niezwiązane z czarnym - ani jakimkolwiek innym - sportem. Trudno wyobrazić sobie wstyd, jaki czują dziś kibice Kolejarza Rawicz, którzy słyną przecież z przyjaznego nastawienia i rodzinnej, piknikowej atmosfery na trybunach. Czy to gorsze uczucie niż to towarzyszące im, gdy ich ulubieńcy zamykali tabelę najniższej klasy rozgrywkowej albo pełnili rolę "poligonu doświadczalnego" dla Fogo Unii Leszno? Dzisiejszy krajobraz rawickiego żużla wydaje się fenomenalną ilustracją do znanego ludowego przysłowia: "Lepsze jest wrogiem dobrego"