PLUSY Większa liczba meczów i nowy system rozgrywek. 10-cio zespołowa liga to z automatu osiemnaście spotkań w rundzie zasadniczej, a zatem o cztery więcej niż dotychczas. Do tego można by dorzucić nowy system rozgrywek, który sprawiłby, że niektóre kluby nie kończyłyby sezonu już w sierpniu. Wystarczy rundę play-off rozszerzyć na przykład do sześciu zespołów i znowu mamy dodatkowe spotkania. Obecnie aura w Polsce spokojnie pozwala na rozgrywanie ligi od początku kwietnia nawet do połowy października. A jeżeli do tego wszystkiego kluby zaopatrzą się w specjalne plandeki chroniące tory przed opadami, to jeszcze bardziej zmniejszymy ryzyko odwoływanych meczów, a więc wszystkie spotkania spokojnie pomieszczą się w kalendarzu. Większa kasa z telewizji. Tutaj zasada jest bardzo prosta. Skoro mielibyśmy więcej drużyn w lidze, to z automatu telewizja będzie musiała pokazać więcej spotkań. A to przecież dodatkowy profit dla ligi. Spokojnie więc można wywindować kasę za kontrakt na jeszcze wyższy poziom. PGE Ekstraliga lepszym produktem marketingowym. Żużel coraz częściej porównywalny jest do piłki nożnej. Sęk w tym, że piłkarze grają mecze przez dziesięć miesięcy w roku, a żużlowcy ścigają się zaledwie przez pół roku. Różnica niebagatelna. Trudno się więc dziwić, że PKO Ekstraklasa jest wyżej ocenianym produktem marketingowo niż PGE Ekstraliga. Wniosek jest zatem dość prosty. Żużel nigdy pod tym względem nie dogoni piłki, ale jeśli zwiększymy liczbę drużyn i meczów, to przynajmniej choć trochę dystans między obiema dyscyplinami się zmniejszy. Świeża krew. Na zapleczu PGE Ekstraligi mamy takie kluby jak PGG ROW Rybnik, Zdunek Wybrzeże Gdańsk, Orzeł Łódź, czy Unię Tarnów. To drużyny z bogatymi tradycjami i wielkimi aspiracjami. Obecnie trudno jest awansować, a żeby tego dokonać trzeba zainwestować olbrzymie pieniądze. Dzięki powiększeniu ligi mielibyśmy dwie "nowe twarze". Taki powiew świeżości wyjdzie wszystkim z pewnością na dobre. Tym bardziej, gdy mówimy o dużych miastach typu Łódź, czy Gdańsk, a takich brakuje przecież na żużlowej mapie Polski. Ruch na giełdzie transferowej. Tegoroczne okienko było nieco bardziej ciekawe niż poprzednie, ale mimo to wciąż panuje opinia, że rynek jest zabetonowany. To kłopot przede wszystkim dla beniaminka, który co roku ma problem, aby zbudować mocną i liczącą się kadrę. Dopuszczenie dwóch nowych zespołów może spowodować trzęsienie ziemi na rynku transferowym. Zawodnicy z większą chęcią mogą podejść do tematu zmiany klubu, więc jest jakaś szansa, że dotychczasowe ośrodki - mocarstwa nieco stracą na sile, a do głosu dojdą drużyny z drugiego szeregu. MINUSY Większa kasa, ale do podziału na więcej klubów. To argument tych bardziej chytrych prezesów. Są bowiem w środowisku i takie głosy, że obecna wartość PGE Ekstraligi znacznie przekracza kwotę 100 milionów za kontrakt telewizyjny, więc trzeba twardo negocjować. Nie wiemy, czy to w ogóle wykonalne, ale pewne jest jedno - nie wszyscy chcieliby dzielić się tortem z dodatkowymi dwoma drużynami. Problem z kontraktami zawodników. Jeśli dzisiaj założymy, że Bartosz Zmarzlik zarabia 8 tys. zł. za punkt, to mistrz jadąc w samej rundzie zasadniczej cztery mecze więcej mógłby dorobić się fortuny. To oczywiście przykład, bo takich zawodnik jak on jest cała masa. Kluby musiałyby znaleźć wyjście z tej sytuacji, aby ich budżety udźwignęły dodatkowe wypłaty. Najrozsądniejszym rozwiązaniem byłaby obniżka kontraktów. A to kolejny ciężki temat. ------------------------------------------------ Samochód 20-lecia na 20-lecie Interii! ZAGŁOSUJ i wygraj 20 000 złotych - kliknij. Zapraszamy do udziału w 5. edycji plebiscytu MotoAs. Wyjątkowej, bo związanej z 20-leciem Interii. Z tej okazji przedstawiamy 20 modeli samochodów, które budzą emocje, zachwycają swoim wyglądem oraz osiągami. Imponujący rozwój technologii nierzadko wprawia w zdumienie, a legendarne modele wzbudzają sentyment. Bądź z nami! Oddaj głos i zdecyduj, który model jest prawdziwym MotoAsem!