Rasmus Jensen zadebiutował w polskich rozgrywkach już w sezonie 2014. W barwach drugoligowej Polonii Piła wykręcał średnio 1,688 punktu na mecz i tamtejsi kibice byli całkiem zadowoleni z dyspozycji Duńczyka, który wówczas legitymował się jeszcze wiekiem młodzieżowca. Rok później szło mu jeszcze lepiej - dobił do "magicznej bariery" dwóch oczek na wyścig. Wówczas boleśnie zderzył się jednak ze specyficznym folklorem najniższego poziomu rozgrywek nad Wisłą. Za publiczne skrytykowanie władz klubu został odsunięty od zespołu i ukarany sankcją finansową. Po roku przerwy wrócił do Polski już jako zawodnik pierwszoligowej Wandy Kraków. Wówczas jednak nie prezentował już tak okazałej formy jak w Wielkopolsce. Głośniej było o nim, gdy wziął udział w duńskiej edycji show "Hotel Paradise" niż ze względu na osiągnięcia torowe. Po dwóch latach postanowił wykonać krok w tył - rzucił w niepamięć dawne niesnaski i trafił z powrotem do Polonii Piła. Przechodząc do dawnego klubu, nie spodziewał się zapewne, że dane będzie mu wystąpić jedynie w jednym ligowym spotkaniu. Wydawało się, że jego kariera na polskich torach zmierza już ku końcowi, jednak ku zaskoczeniu ekspertów po sezonie skontaktowali się z nim działacze Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Nad morzem szło mu nadspodziewanie dobrze. Wygryzł ze składu ulubieńca kibiców - swojego rodaka, Mikkela Becha - i osiągnął świetną średnią 1,871 punktu na bieg. Działacze Zdunek Wybrzeża zdecydowali, by dać mu szansę w kolejnym sezonie. Był to wyraz dużego zaufania, wszak gdańszczanie zamierzają w 2021 roku walczyć o awans do PGE Ekstraligi. - Mamy mocne, nowe nazwiska, ale według mnie największą niespodzianką ligi w sezonie 2021 będzie Rasmus Jensen. To jest taki nasz kolejny duński wynalazek po Mikkelu Michelsenie i Andersie Thomsenie. Wreszcie ma dobry sprzęt i robi wyniki. W tym roku mocno poszedł w górę, w następnym będzie jeszcze lepszy - powiedział portalowi polskizuzel.pl prezes Tadeusz Zdunek. W Gdańsku mówią wprost - chodzi o to, że Duńczyk wreszcie korzysta z silników przygotowywanych przez zawodowego tunera. Wcześniej nad jednostkami napędowymi Rasmusa Jensena czuwał jego tata, który - mimo wielkiej pasji i ogromnych starań - nie był w stanie dorównać czołowym profesjonalistom. Klub nie chce zdradzić, który mechanik wziął pod swoje skrzydła 27-latka, wolą zachować to w tajemnicy.