Jarosław Hampel jeszcze kilka lat temu miał być naturalnym następcą Tomasza Golloba. To właśnie w nim wielu ekspertów widziało trzeciego polskiego mistrza świata. Życie napisało jednak inny scenariusz. Aktualnie królem żużlowych torów jest Bartosz Zmarzlik, a Hampelowi w 2015 roku starty w prestiżowym cyklu przerwała fatalna kontuzja nogi, która na pewien okres czasu zahamowała jego karierę. Dwukrotny srebrny medalista IMŚ podniósł się, ale do grona najlepszych nie wrócił do dziś. 38-latek od powrotu do ścigania po kontuzji stopniowo odzyskuje dawny blask. Jego dyspozycja z roku na rok jest coraz lepsza. Chociażby w ostatnim sezonie był jednym z liderów Motoru Lublin. Doświadczony żużlowiec nie chce na tym poprzestać i celuje w starty w Grand Prix. Do tego jeszcze długa droga. Sam zawodnik jest jednak dobrej myśli i zapowiada walkę. - Trudno mi jest przewidzieć w tej chwili jak bardzo jest to realny temat. Wiemy doskonale jaki jest system eliminacji i ilu zawodników w tym cyklu startuje. To wszystko jest mocno utrudnione i nie jest łatwo się dostać. Do tego dochodzi pandemia i komplikacje z kalendarzem startowym. Mogę tylko zapewnić, że swoją formą będę chciał udowodnić, że zasługuję jeszcze na starty w Grand Prix - mówi Hampel w wywiadzie dla Tygodnika Żużlowego. Hampelowi przewagę nad innymi może dać stabilizacja. Reprezentant Motoru Lublin nie chce nic zmieniać i woli otoczyć się zaufanymi osobami. - Ci sami ludzie, ten sam sprzęt. Silniki od pana Ryszarda Kowalskiego i od Ashleya Hollowaya. Tak było w zeszłym roku, ta współpraca się układała i w tym sezonie będzie tak samo. A ja pomimo tego, że zbliżam się powoli do czterdziestki to czuję się bardzo dobrze. Myślę, że naprawdę jestem jeszcze w stanie skutecznie powalczyć - zakończył 38-letni żużlowiec. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!