Michał Konarski, INTERIA: Za tobą pierwszy poważny sprawdzian w zawodach ze światową czołówką. O awansie do GP nie było mowy, ale całkiem nieźle wypadłeś w Żarnowicy. Jan Kvech: Mi się bardzo podobało. Otoczka, zawody, uczestnicy. Tylko szkoda kilku błędów, przez które straciłem punkty. Mogłem zająć wyższe miejsce. Nie udało się wejść do elity, ale za rok tez podejmę próbę. No właśnie, a gdybyś awansował? Podjąłbyś się wyzwania? Wielu mówi, że na GP trzeba być gotowym finansowo i logistycznie. Bartosz Zmarzlik np. już gdy brylował w ekstralidze wspominał, że nie jest jeszcze przygotowany na awans. Nie miałbym wyjścia (śmiech). Podjąłbym się tego i zrobił, co się da, aby wypaść tam jak najlepiej. Powiedziałeś o straconych punktach podczas zawodów w Żarnowicy. Nie tylko tobie się to przytrafiło. Tor przypominał corridę. Nie było łatwo, to fakt. Ja powiem w ten sposób: zobaczyliśmy, kto potrafi jeździć na tego typu nawierzchniach. Radzili sobie ci, którzy umieli. Ci, którzy nie umieli, zmagali się z problemami. Porozmawiajmy teraz o twojej sytuacji w lidze polskiej. Przejście do Cellfast Wilków Krosno było świetnym pomysłem. Jak najbardziej. Mam mecze, mam punkty, mam regularność startową. Tego potrzebowałem najbardziej. W moim wieku nie można siedzieć na ławce. Wozisz szalenie ważne punkty dla Wilków. Nie robisz kompletów, ale zawsze pokonujesz rywali. Mówią ci o tym w Krośnie? Nie mówią, ale wiem o tym. Miewam jeszcze problemy z niektórymi torami w eWinner 1. Lidze, bo w ogóle tam nie jeździłem. To sprawia, że gubię się z dopasowaniem i potrafię zawalić pierwszy bieg. A jak to było z tym Falubazem? Faktycznie byłeś nieprzygotowany do występów? To nieprawda. Byłem sam tylko na jednym treningu. Mechanik musiał pojechać z reprezentacją do Gdańska. To nie był żaden ważny, przedmeczowy trening. Już wcześniej skontaktowałem się z klubem i poprosiłem o udostępnienie mechanika na ten jeden trening. Tylko ten jeden. Dzień później mieliśmy kolejne jazdy i już miałem majstra przy sobie. Nie wiem, o co chodziło Falubazowi. Już mnie to nawet nie interesuje. Próbowałeś ustalić cokolwiek w tej sprawie? Tak. Mój mechanik i menedżer Filip Sitera kontaktował się w tej sprawie z Piotrem Żytą, ale nie odpisał. Potem już odpuściliśmy temat. Sytuacji w drużynie też łatwej nie miałeś. Konkurencja ogromna. Za dużo nie pojeździłem. Nie miałem tam pewnego miejsca w składzie i dostawałem pojedyncze biegi. Co innego w Krośnie. Jestem w drużynie, jeżdżę i od razu wynik też jest inny.