Wiedziałem, że prędzej czy później ten temat pojawi się w przestrzeni medialnej. PGE Ekstraliga szybko zajęła swoje stanowisko w sprawie i poinformowała, że nie planuje żadnych zmian w kalendarzu. Tak sobie myślę, że dziś ci co po cichu lobbują takie rozwiązanie są niepoważni. Zacznijmy od tego, że na razie nikt głośno nie chce o takim rozwiązaniu mówić, bo zwyczajnie naraziłby się na krytykę kibiców. Szczególnie prezesi, którym zaraz wyciągnęłoby się milionowe kontrakty, które podpisali jesienią i takie słowa zinterpretowaliby jako grę pod siebie. Dlatego na przykład prezes Stali Gorzów Marek Grzyb mówi, żeby nie siać już w styczniu fermentu na temat opóźnienia startu rozgrywek. Ale działacz od razu dodaje, że do tematu być może wrócimy w marcu. Trochę zabawne, bo przecież nie trzeba być alfą i omegą, aby przewidzieć, co się będzie działo w Polsce za dwa miesiące pod kątem sytuacji epidemiologicznej. Wirusologiem nie jestem, ale sytuacja gorsza niż rok temu już nie będzie, więc nie widzę przeciwskazań, aby ruszyć zgodnie z planem. Poza tym, jeśli do jakichkolwiek roszad miałoby dojść, to wizerunkowo lepiej podejmować takie decyzje z wyprzedzeniem, a nie na ostatni gwizdek.Ale takie mało zrozumiałe wypowiedzi zostawmy na boku. Na szczęście w tak kluczowych decyzjach wiele do powiedzenia ma telewizja, której też zależeć będzie na punktualnym starcie. Skumulowanie w jednym czasie rozgrywek nie jest takie korzystne, jak niektórym się wydaje. Poza tym nie zapominajmy, że w perspektywie mały Mistrzostwa Europy w piłce nożnej i Igrzyska Olimpijskie. I coraz więcej wskazuje na to, że obie te imprezy też będą odbywać się bez udziału kibiców. W każdym razie jestem ciekaw kondycji finansowej klubów na zakończenie sezonu. Słyszałem, co zresztą nie jest żadną tajemnicą, że wielu prezesów obliczyło sobie budżet uwzględniający obecność kibiców na trybunach. Założenie, że na stadiony wróci 25% jest jeszcze całkiem logiczne. Pewnie nie od początku rozgrywek, ale w okolicach wakacji to bardzo realny scenariusz. Ale jeżeli ktoś policzył sobie wszystko tak, że dziś oczekuje zapełnienia przynajmniej połowy stadionu, to chyba ma problem z logicznym myśleniem. Obym się mylił, ale coś czuje, że w środowisku żużlowym paru takich delikwentów się znajdzie.Czas jednak wszystko zweryfikuje, kto ma głowę na karku, a kto niekoniecznie. Tak czy siak, trzymam kciuki za planowy start PGE Ekstraligi. Sezon ligowy w Polsce trwa i tak wystarczająco krótko, więc (przynajmniej dla mnie) ograniczanie zmagań ligowych do okresu czerwiec - październik jest mało atrakcyjnym rozwiązaniem. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!