Prezesi klubów eWinner 1. Ligi najpewniej dopną swego. Większość poza małymi wyjątkami woli poczekać miesiąc i rozpocząć sezon w maju. W kwietniu nie ma szans na kibiców na trybunach, ale miesiąc później już jakaś iskierka nadziei się tli. W tym wszystkim chodzi oczywiście przede wszystkim o kasę i wpływy z dnia meczowego. Niektórzy poszaleli na giełdzie transferowej i szybko policzyli, że jadąc przy pustych trybunach mogą mieć problem, aby spiąć budżet. Pewnie to rozwiązanie ma wiele plusów, ale szkoda mi samych zawodników. Po pierwsze w ostatnich miesiącach nie wydarzyło się nic, co mogłoby nas wszystkich zaskoczyć. Nie trzeba było być ekspertem epidemiologicznym, aby w październiku czy listopadzie przewidzieć, że wiosna 2021 roku może wyglądać tak jak obecnie. W ciemno więc można było założyć, że początek sezonu rozpocznie się bez udziału kibiców, a jak wszystko pójdzie dobrze, to wrócą oni na trybuny w okolicach wakacji. Tak było rok temu i naturalnym wydaje się, że teraz powinno być podobnie.Sęk w tym, że niektórzy działacze chyba mają problem z logicznym myśleniem i zapomnieli o tym fakcie. Teraz chcą przekładać ligę o miesiąc. A temu wszystkiemu przypatrują się zawodnicy, którzy nic nie mają do powiedzenia w całej zabawie. Co miesiąc ponoszą olbrzymie koszty prowadzenia działalności gospodarczej. Płacą ZUS, mechaników, leasingi, a do tego w indywidualnych przypadkach dochodzą jeszcze inne koszta. Oczywiście o zarobkach mogą zapomnieć, bo szansa na kasę będzie dopiero wtedy, gdy zacznie się dla nich sezon. Jestem daleki od tego, aby twierdzić, że jeden miesiąc przestoju wykończy zawodników. Na pewno nie. Przynajmniej ci lepsi większego problemu nie powinni mieć. Są natomiast jednak i tacy, którzy ledwo wiążą koniec z końcem, w zimie pracują, więc początek sezonu jest dla nich zbawieniem. Tym bardziej, jeśli przed rozgrywkami zainwestowali trochę w sprzęt i liczą na szybki dochód, aby inwestycja się spłaciła.W tym wszystkim martwić może jednak brak szerszego spojrzenia działaczy. Budżety klubów szyte są idealnie na miarę, a ewentualne odstępstwa od przyjętej normy powodują problemy. Wiem, że taka piłka nożna rządzi się nieco innymi prawami, ale jakoś nie słyszałem, aby w Ekstraklasie ktoś wpadł na pomysł przekładania meczów, żeby poczekać na powrót kibiców na trybuny.A na koniec dodam, że w moim odczuciu liga straci rozpoczynając rozgrywki w maju. Znów będzie spora kulminacja meczów i I- ligowcy nierzadko przegrają rywalizację z PGE Ekstraligą, Mistrzostwami Europy w piłce nożnej, Igrzyskami Olimpijskimi, czy innymi zawodami. Żużlowy kibic znów może poczuć zmęczenie materiału. Dziwne, bo nieraz słyszymy, że żużel w skali roku trwa zbyt krótko i przydałoby się wydłużenie sezonu. Piękne wizje jak widać przemijają bardzo szybko. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź