Od dobrych kilku tygodni w środowisku słyszy się, że Jakub Miśkowiak za parę miesięcy rozbije bank. 20- latek jest w tym roku prawdziwą rewelacją rozgrywek. W swojej drużynie w Częstochowie ma niższą średnią tylko od Leona Madsena. Co prawda został mu tylko jeden sezon na pozycji juniora, ale później będzie go można wykorzystać idealnie pod kątem pozycji zawodnika do lat 24. To wszystko sprawia, że w swojej drużynie chętnie widziałaby go przynajmniej połowa klubów PGE Ekstraligi. Miśkowiak pewnie będzie będzie skłonny zostać w Częstochowie, ale prezes Michał Świącik musi liczyć się z głębszym sięgnięciem do kieszeni. Tym bardziej, że w kolejce jest m.in. Stal Gorzów, która nawet nie kryje się ze swoimi planami transferowymi.Miśkowiak to jednak żaden wyjątek, gdy idzie o młodzieżowców. W podobnej, uprzywilejowanej sytuacji może się znaleźć jeszcze kilku innych. Przede wszystkim Bartłomiej Kowalski, który jest już w notesach prezesów z Wrocławia, Gorzowa, Zielonej Góry, Grudziądza, Torunia i rzecz jasna Częstochowy. W ciemno można jednak założyć, że jeśli we Włókniarzu zostanie Miśkowiak, to Kowalski na pewno nie przedłuży kontraktu. Obecnie jest w drużynie takim piątym kołem u wozu. Po dobrych występach na inaugurację rozgrywek stracił miejsce w składzie i stał się żelaznym rezerwowym. Jeździ co prawda jako gość w Kolejarzu Opole w 2. Lidze Żużlowej, ale taki stan rzeczy na pewno go nie zadowala. We wspomnianych klubach byłby z pewnością liderem swojej formacji, dlatego na pewno obóz zawodnika rozejrzy się za nowym pracodawcą.Takim gorącym towarem może być też Mateusz Cierniak. On sam deklaruje, że bardzo chętnie zostanie w Lublinie, ale przecież rok temu z jakichś względów podpisał tylko roczny kontrakt. Konkurencja więc nie śpi, a działacze Sparty Wrocław robią już po raz trzeci podchody pod zawodnika. To on ma być na szczycie ich listy życzeń, zaraz przed Bartłomiejem Kowalskim. Ten transfer wydaje się jednak mało realny, więc można założyć, że obecny lider tabeli PGE Ekstraligi skupi się na kuszeniu Kowalskiego.A jeśli zejdziemy ligę niżej, to tam również znajdziemy zawodników, którzy śmiało mogą próbować jazdy w PGE Ekstralidze. Wśród klubów z najwyższej klasy rozgrywkowej jest taka posucha, jeśli chodzi o juniorów, że tacy żużlowcy jak Mateusz Dul, Sebastian Szostak, czy Wiktor Przyjemski mogą dostać za chwilę rekordowe oferty. Jedni się skuszą, drudzy nie, ale pewne jest to, że zdolni młodzieżowcy mogą krzyczeć sobie warunków umowy na poziomie nawet ponad pół miliona złotych.Czy to dobrze? A może to taka rynkowa patologia? Tego bym nie chciał rozstrzygać, bo ile zdań tyle opinii. Niemniej jednak młodzieżowcy coraz bardziej rozdają karty na rynku transferowym, a prezesi zrobią naprawdę wiele, aby przekonać ich do kontraktu. W końcu bez nich trudno o walkę o medale, a czasami nawet o utrzymanie.