Organizacja GP w takich miejscach, jak Teterow wielu kibicom się podoba. Mówią, że fajnie jest odpocząć od wielkich, nowoczesnych aren, takich jak Warszawa, Cardiff czy Toruń. W końcu można poczuć klimat małego obiektu położonego niemal w środku lasu. No właśnie. I tu pojawia się pewien minus. Albo i dwa. W Teterow jest katastrofalny zasięg. A raczej nie ma go wcale. Z cudem graniczy wykonanie telefonu, napisanie smsa czy połączenie się z internetem poza wi fi. Miejscowi nie narzekają, bo są przyzwyczajeni. Dla przyjezdnych może być to kłopotliwe. Podobnie, jak dojazd na stadion. My akurat jechaliśmy z północy Niemiec, przez większą część drogi mając autostradę. Ostatnie 20 km to była jednak męczarnia. Ogromne i głębokie dziury, których ominąć prawie się nie dało. W Niemczech to rzadki widok, nawet na polnych drogach. Biuro prasowe w centrum miasta Zawsze jest tak, że akredytacje odbiera się w okolicy stadionu. Raczej każdy dziennikarz jest do tego przyzwyczajony i dokładną informację, gdzie mieści się ten punkt doczytuje przed samym odebraniem dokumentu. I tak też zrobiliśmy, co było błędem. Pół godziny przed turniejem zorientowaliśmy się, że biuro prasowe mieści się w centrum miasta, 3 km od stadionu, z koniecznością powrotu na parking położony 20 min pieszo. Nie było szans zdążyć. Na szczęście udało się udowodnić oficerowi prasowemu, że to jedynie niedopatrzenie z naszej strony i bez problemu weszliśmy na stadion. Szanują Polaków, ale hymn niekoniecznie - Bartek Zmarzlik, Patryk Dudek! - krzyknęli do nas miejscowi fani, gdy usłyszeli polski język. Nasi żużlowcy są w Niemczech bardzo lubiani i wielu im kibicuje. Autentycznie cieszą się z ich sukcesów, bo póki co nie mają nikogo, kto mógłby na poważnie w cyklu namieszać. Zaskakujące było to, co stało się podczas odgrywania hymnu narodowego. W Polsce zdarzało się, że kierowca polewaczki przerywał pracę, by stanąć na czas hymnu. W Teterow tylko wokół nas widzieliśmy kilkanaście osób, które na hymn nawet nie wstały. Dziwne. Klimat świetny, tor koszmarny Kiełbasy, piwo, tańce, śpiewy. To widok dobrze znany z niemieckich stadionów. W Teterow ludzie po prostu chcą się przy żużlu bawić. Całą imprezę nieco psuje jednak to, jak wygląda miejscowy tor. Jeśli Bartosz Zmarzlik momentami walczy o uniknięcie upadku, to coś jest nie tak. Niektórzy latali od bandy do krawężnika i odwrotnie. A przecież to są najlepsi na świecie. - Zawsze tak jest. Dziura za dziurą - rozbroił nas miejscowy kibic. Choć sam turniej sportowo nie stał na złym poziomie, wyniki wielu biegów były po prostu wypaczone. Tak czy inaczej wyprawę uznajemy za udaną, a przede wszystkim ciekawą. Poza torem działo się więcej niż na samym torze.