21-latek zakwalifikował się do tegorocznych mistrzostw świata podczas półfinału w łotewskim Dyneburgu. Wykorzystał znajomość toru i zostawił w pokonanym polu bardziej renomowanych zawodników taki, jak Philip Hellstroem-Baangs, czy Jewgienij Sajdullin. Niestety w Stralsund faworytów już nie pokonywał. - Tor (w Stralsund - dop. red.) jest bardzo specyficzny - twardy, czarny. Mam dwa silniki, ale one są za mocne na taki tor. Razem z trenerem i mechanikiem myśleliśmy, co by pasowało. Spróbowaliśmy wszystkich możliwych przełożeń i nic nie pomogło - wskazywał powody niepowodzenia ukraiński żużlowiec. Lewiszyn jest jedynym reprezentantem Ukrainy w IMŚJ i jednocześnie jednym z trzech Ukraińców, którzy mają podpisane kontrakty w Polsce. Marko jest z tego grona najmłodszy i na dodatek w kolejnym roku juniorem już nie będzie. Czy jest jakaś szansa, że w przyszłości ukraińskich żużlowców będzie więcej? - Myślę, że za parę lat pojawi się kilku chłopaków, którzy będą jeździć w mistrzostwach. W tym roku Roman Kapustin był drugi w mistrzostwach Europy na motocyklach o pojemności 125 cc, które odbywały się w Równem. Poza nim jest jeszcze kilku innych chłopaków, którzy chcą jeździć. Mój dziesięć lat młodszy brat również startuje w kategorii 125 cc. Będziemy pracować, żeby nie zabrakło zawodników z Ukrainy - opowiadał w Stralsund Lewiszyn. W Lokomotivie nie dostał szansy Reprezentant Ukrainy od sezonu 2019 jest w Polsce związany kontraktem z Lokomotivem Daugavpils. Niestety nie zyskał uznania w oczach trenera Nikołaja Kokina i ani razu nie wystąpił w meczu ligowym. Wydawało się, że debiut przyjdzie w tym roku, po tym, jak został wypożyczony do Cellfast Wilków Krosno, gdy kontuzji nabawił się Patryk Wojdyło. Na nieszczęście 21-letniego żużlowca, krośnianie pozyskali jeszcze Jana Kvecha i to on zastępował podstawowego zawodnika U24 Wilków. Taki obrót sprawił, że Lewiszyn - choć jeździ nie najgorzej - nie doczekał się jeszcze debiutu w Polsce. Ukrainiec skupia się więc na przyszłości i wyborze odpowiedniego klubu. - Nie wiem, czy w tym sezonie jeszcze wystąpię w Polsce. Mam ostatni rok kontraktu w Lokomotivie, gdzie nie dają mi szansy jeździć i w przyszłym sezonie chcę podpisać umowę gdzieś, gdzie będę miał możliwości jazdy, bo to dla żużlowca najważniejsze - mówił w Stralsund Lewiszyn. Powszechnie wiadomo, że do tanga trzeba dwojga. Lewiszyn chce jeździć, ale czy kluby widzą go w swoich składach i składają mu oferty? - Mój menadżer kontaktuje się z klubami. Na 100% nie mogę niczego potwierdzić. Sezon się jeszcze nie skończył, nie ma okna transferowego. Gdy ono będzie, wtedy będzie można rozmawiać - zakończył dyplomatycznie 21-letni żużlowiec.