Gwoździem do "trumny" zielonogórzan okazała się niespodziewana wygrana w ostatniej kolejce rundy zasadniczej ZOOLeszcz DPV Logistic GKM-u Grudziądz z Eltrox Włókniarzem Częstochowa (48:42). Dzięki niej grudziądzanie utrzymali się, kosztem 7-krotnych drużynowych mistrzów Polski. Sami sobie winni W żużlowych rozgrywkach ligowych do zwycięstwa drużyna potrzebuje z reguły minimum 46 punktów wywalczonych w jednym spotkaniu. Tymczasem grudziądzanie wczoraj, dopiero pierwszy raz w sezonie, przekroczyli barierę 45 "oczek". Ich utrzymanie można więc rozpatrywać w kategorii cudu! - I to jest właśnie cały Grudziądz. Wina tego, że spadliśmy, jest jednak przede wszystkim nasza, bo kilka meczów było jak najbardziej do wygrania. Nie potrafię zrozumieć jak można było przegrać aż pięć spotkań u siebie - stwierdził Huszcza. Sam jako żużlowiec przeżywał aż pięć spadków Falubazu w: 1976, 1994, 1998, 2001 i 2005. - To nigdy nie są wesołe chwile, ale jestem przekonany, że sobie poradzą. Dadzą radę lepiej niż zrobiłby to Grudziądz, gdyby znalazł się na ich miejscu - ocenił były reprezentant Polski. W przypadku utrzymania zielonogórzanie mieli ambitne plany. Dogadali już praktycznie przedłużenie kontraktu z Patrykiem Dudkiem i pracowali nad wzmocnieniem drużyny. Teraz nawet przyszłość indywidualnego wicemistrza świata z 2017 roku w zespole Falubazu nie jest pewna. W wynegocjowanym nowym 2-letnim kontrakcie z zielonogórzanami (o ile zgodzi się go podpisać) jest opcja nieodpłatnego wypożyczenia do innej drużyny z elity. - Co powinien zrobić? Z jednej strony jak odejdzie to będzie kiepsko, z drugiej udało mu się powrócić do cyklu Grand Prix i jeśli marzy tam o sukcesach, to powinien jeździć w najwyższej klasie rozgrywkowej. Taką też chyba decyzję podejmie - zakończył Huszcza.