Rohan Tungate bywa niczym Irena Kwiatkowska ze znanego, polskiego serialu "Czterdziestolatek". Grająca przez nią bohaterka porównywała siebie do kobiety pracującej, ponieważ żadnej roboty się nie bała. Australijczyk w 2018 roku, na chwilę, zamienił w dostawcę kwiatów w jednej z kwiaciarni należących do charyzmatycznego właściciela Orła Łódź - Witolda Skrzydlewskiego. W dzień kobiet rozwoził mieszkankom miasta piękne bukiety. A i parę groszy do kieszeni wpadło. Słabsza kopia Doyle'a Tungate nie był talentem czystej wody na miarę Chrisa Holdera, czy Darcy'ego Warda. Do wszystkiego dochodził pracą, ale pewnego poziomu przez wiele lat nie potrafił po prostu przeskoczyć. Wydawało się, że już na zawsze zostanie typowym, ligowym rzemieślnikiem stojącym w rozkroku między PGE Ekstraligą, a 2. LŻ. Jak drzazga uwierały go porównania do starszego o pięć lat rodaka - Jasona Doyle'a, który wystrzelił nagle tuż przed trzydziestką w barwach Kolejarza Rawicz, a później m.in. poprzez jazdę dla Orła doszedł do mistrzostwa świata. Do pewnego momentu ich kariery rozwijały się w podobnym tempie. Żużlowy komentator - Tomasz Lorek, który speedway na Antypodach wyjątkowo sobie umiłował, kiedyś szeroko objaśnił na łamach witryny polskizuzel, dlaczego Tungate pozostał w cieniu Doyle'a. - Jest trochę innym typem zawodnika od Jasona. Doyle jest bardzo impulsywny w parku maszyn, a Tungate ma w sobie dużo zdrowego australijskiego luzu i trochę mnie determinacji w dążeniu do sukcesu. Kiedy przegrywa wyścig, to tego nie rozpamiętuje. Jest przy tym zadziorny i potrafi walczyć, ale różnice w osobowości są widoczne. Doyle lubi wstrząsy, a Tungate woli robotę w ciszy. Lorek doskonale pamięta, kiedy Tungate wyszedł ze strefy komfortu i pojawił się w Europie, przechodząc prawdziwą szkołę przetrwania. - Wpierw trafił drugiej ligi brytyjskiej, która czasami jest wyśmiewana, ale tam też trzeba się napocić, żeby zarobić funty. Tungate jest w tym przypadku bratem syjamskim Doyle`a. Zamykają mu jedne drzwi, a on szuka następnych. Uwięziony w Tarnowie I to dosłownie. W 2017 roku po jednym z meczów w Tarnowie mechanik Australijczyka zatrzasnął kluczyki w środku busa. Zdezorientowany Tungate nie wiedział co robić, padł pomysł, żeby rozbić szybę. Z odsieczą przybyli klubowi działacze, którzy wezwali ślusarza i uratowali spieszącego się na zawody do Szwecji Rohana. Można zażartować, że Unia była blisko zatrzymania u siebie zawodnika już parę lat wcześniej. Komentator Polsatu Sport znajduje więcej wspólnych mianowników łączących Doyle'a i Tungate'a. - Doyle nie rozumie chłopaków, którzy listopad i grudzień poświęcają na siłownię i budowanie wytrzymałości. Jego zdaniem to jest moment na niezdrową żywność, picie alkoholu i życie bez presji. Piłowanie non stop ciała i myślenie o 15 punktach powoduje, że człowiek w marcu jest wypalony i nie chce się ścigać. Na dwa miesiące trzeba zejść do piwnicy, żeby wyluzować i złapać świeżość. Tungate też o tym wie - tłumaczy. Urodzony w Kurri Kurri Tungate bardzo późno, bo dopiero w wieku dwudziestu czterech lat powiedział dzień dobry lidze polskiej. Najpierw szansę dał mu Start Gniezno, ale już rok później był w klubie prowadzonym przez łódzkiego biznesmena. Wtedy pewnie nie przypuszczał nawet, że w Orle spędzi taki szmat czasu. Do Unii Tarnów przeszedł po sześciu sezonach nieprzerwanej jazdy dla króla nekrobiznesu, bo Skrzydlewski prowadzi zakład pogrzebowy.